Słodziaki *,* |
Rozdział dedykowany: Lodo Zodia Comello
Przeczytałaś ?Zostawiając po sobie maluteńki ślad
Wywołujesz u mnie uśmiech :)
*Violetta*
Na szczęście nic mi , ani dziecku nie jest. Lekarz powiedział , że to tylko ze stresu. W końcu się strasznie bałam co zadecyduje sędzia. Jak Leon mi powiedział, że Jim zostaje z nami. Mój humor strasznie się poprawił. Kocham go jak własnego syna. Obecnie leżę na łóżku na jednych z sal w szpitalu. Mam zostać do jutra na obserwacji. Właśnie podają mi jakąś kroplówkę na wzmocnienie płodu. Mój narzeczony poszedł z młodym do sklepiku na dole po wodę. O już weszli na salę.
- Kupiliśmy ci jeszcze jakąś drożdżówkę. - oznajmił szatyn.
- Nie potrzebnie. - posłałam mi uśmiech.
- Mogę siąść obok ciebie ciociu ? - zapytał Jim.
- Tak, tylko uważaj , żebyś nie zaczepił o kroplówkę. - powiedziałam.
- Dobrze. - położył się obok mnie i przytulił się do mnie. Leon chwycił moją dłoń i splótł ze swoją. Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił to i musnął moją dłoń.
- A kiedy będę miał rodzeństwo ? - zapytał Jim.
- Już niedługo. Za jakieś 4 i pół miesiąca. - odpowiedziałam. Mały położył swoją rękę na moim brzuchu.
- Ciociu zjadłaś dziecko ? - zaśmiałam się.
- Nie. - musnęłam jego czółko.
- A jak się tam znalazło ? - wskazał na brzuch.
- Twój tatuś musiał mnie mocno przytulić i pocałować. - odpowiedziałam , patrząc na jego małą rączkę jeżdżącą po moim brzuszku.
- Tylko tyle ? - zdziwił się.
- Tak. - spojrzałam na Leona. Siedział ciągle cicho , a w jego oczach zbierały się łzy. - Skarbie, czemu płaczesz ? - zapytałam. Młody szybko zeskoczył z łóżka i przytulił się do mężczyzny.
- Wszystko będzie dobrze. - oznajmił Jim. Szatyn zaśmiał się po nosem.
- Jest dobrze. To łzy szczęścia. - odpowiedział. - Cieszę się , że mam swojego syna obok siebie , przyszłą żonę i dziecko w drodze. - posłał nam uśmiech. - Kocham was.
*4 tygodnie później*
*Violetta*
Leon spędza z nami ostatnio mało czasu. Można powiedzieć , że wcale. Jedzie wcześnie do firmy jak jeszcze śpimy. Wraca , myje się i kładzie się spać. Prawie wcale nie rozmawiamy. Siedzimy z Jimem na kanapie w salonie i oglądamy telewizję. Widzę , że chłopiec już zasypia.
- Jim idź już do siebie i się połóż, bo zaśniesz na kanapie. - posłałam mu blady uśmiech.
- Nie. - zaprotestował. - Czekam na tatę. - wyjaśnił.
- I tak nie wiemy, o której wróci.
- Poczekam. - uśmiechnął się. Pocałowałam go w czubek główki , on przytulił się do mojego brzucha.
Minęło już pół godziny. Oczywiście mała kopia Leona zasnęła. Nagle dziwi zaczęły się ubierać wiedziałam , że to szatyn dlatego nie wstawałam z kanapy.
- Jeszcze nie spicie ? - zapytał zdziwiony.
- Jim usnął. - odpowiedziałam i nie zwracałam na niego uwagi.
- Czemu tu na kanapie ? - zapytał. Tak nagle zaczął cię interesować własny syn. Od trzech tygodni nic go nie interesuje.
- Czekał na ciebie. Ale się nie doczekał. - oznajmiłam.
- No tak dzisiaj trochę dłużej zostałem w firmie. - rzekł.
- Jaja sobie ze mnie robisz ?! - prychnęłam.
- O co ci teraz chodzi ?
- O co mi chodzi ?! Człowieku odstawiasz nas na boczny tor. Dla ciebie najważniejsza jest firma. Kiedy ostatnio spędziliśmy czas we trójkę ? O wypadzie do jakieś restauracji we dwoję nie wspomnę. Już niedługo będziesz miał drugie dziecko, jak tak dalej będzie to ono nie będzie wiedziało jak jego ojciec wygląda. - wyznałam mu zła.
- Teraz to przesadziłaś! - niemal krzyknął.
- Przesadziłam ? A pamiętasz w ogóle , że jutro mamy wizytę u ginekologa. - spojrzał na mnie zdziwiony.
- A to nie jest za tydzień ?
- No właśnie. Nawet płeć swojego dziecka cię nie interesuje. - odpowiedziałam zła. - Idę spać. Zanieś Jima do jego pokoju. - dodałam.
*następny dzień*
Obudził mnie rano dzwoniący telefon. Spojrzałam w swoją prawą stronę. Oczywiście Leona już nie było. Chwyciłam telefon do ręki na wyświetlaczy widniało zdjęcie szatyna. O przypomniał sobie , że ma narzeczoną.
V: Słucham.
L: Hej skarbie. Jak tam ? Jim już gotowy do przedszkola ?
V: Jaja sobie robisz ? Jim na na 9:30 , a ty dzwonisz o 7:15. Po co mam go budzić tak wcześnie ?
L: Jakoś późno ma dzisiaj jak na 9:30.
V: On ma tak każdego dnia. Widzisz nawet nie wiesz na którą godzinę ma twój własny syn.
L; Violu nie nakręcaj kolejnej kłótni.
V; To ty to zaczynasz. Po co w ogóle dzwonisz ?
L: Przyjadę po ciebie o 15:30. Pojedziemy do ginekologa.
V: Ooooo... dziecko cię zainteresowało.
L: Violetta....
V: Co Violetta ?
L: Proszę, nie kłóćmy się już.
V: Dobrze.
L; Przyjadę później.
V: Czekam.
Odłożyłam telefon na miejsce. Zobaczyłam , że mały chłopiec stoi w drzwiach do sypialni i przeciera oczka.
- Czemu ciociu krzyczałaś ? - zapytał siadając obok mnie.
- Wydawało ci się. - oznajmiłam.
- Późno wczoraj tata wrócił ? - zapytał.
- Chwilkę później jak usnąłeś. - posłałam mu uśmiech.
- Czemu on nie spędza czasu z nami ? - Bo twój tata woli pracować , niż z nami posiedzieć.
- Ma dużo pracy. - odpowiedziałam.
- Dzisiaj na niego poczekam. Muszę z nim porozmawiać.
- O czym ?
- Ostatnio widziałem mamę pod naszym domem parę razy. - posmutniał.
- Czemu nie mówiłeś o tym ? - zapytałam przytulając go do siebie.
- Nie chciałem cię ciociu martwić. - uśmiechnął się blado.
Dzwonie już do niego chyba z 10 raz. Zaczyna mnie mocno wkurzać. Zaprowadziłam Jima do Fran , bo Lu ostatnio urodziła zdrową dziewczynkę , nie chciałam jej robić zamieszania w domu. Jest już 15:50. O 16:10 mam wizytę u ginekologa. Oczywiście szanowny pan '' firma jest najważniejsza '' zapomniał o wizycie. Jeśli dalej będzie się tak zachowywać , to nie wiem czy to ma wszystko sens.
Założyłam cienki płaszcz na siebie , wcześniej zamówiłam taksówkę i pojechałam na kontrolę.
Wróciłam już do domu. Leona nadal nie ma. Ja go chyba uduszę. Jest już po 21 , a jego nadal nie ma. Jim zasnął u Fran nie chciałam już go budzić więc zdecydowaliśmy , że zostanie na noc. Drzwi się otwierają.
- Hej skarbie. - chciał pocałować mnie w policzek , odsunęłam się.
- Co znów źle zrobiłem ? - zapytał lekko zły Leon spoglądając na mnie.
- Naprawdę się pytasz ?! - zakpiłam.
- To takie dziwne. Nic nie zrobiłem.
- No właśnie nic nie zrobiłeś. - odpowiedziałam.
- To o co ci chodzi ?
- Zapomniałeś o czymś co miałeś dzisiaj zrobić. - oznajmiłam.
- O niczym nie... o kurwa. Przepraszam , miałem spotkanie. Zupełnie zapomniałem. - odparł.
- Myślisz , że twoje przepraszam mi wystarczy ? Zapominasz o mnie i o dziecku. Nawet nie wiesz co się w twoim własnym domu dzieje!
- A co ma się dziać ?! - krzyknął poirytowany.
- Niki znów przychodzi pod dom. - oznajmiłam.
- Po co ?
- Mnie się pytasz ?! To matka twojego dziecka , porozmawiaj z nią jakoś. - rzekłam wstając z kanapy. Chwyciłam zdjęcie USG ze stolika i mu podałam. - To zdjęcie twojego syna.
=====================
Jak się podoba ???
Prawdę mówiąc , że ten rozdział moim zdaniem jest najlepszy jaki napisałam : D
Komentujcie :)
Do następnego :***
Zajebisty! Taaa Leon zaniedbuje rodzinkę. . firma ważniejsza. Violka się wścieka.
OdpowiedzUsuńNiki znowu przychodzi pod ich dom..
Czego ona jeszcze chce?
Verdas będzie miał syna. Znowu.
I zapomniał o USG. Brawo.
Czekam na next :-)
Rozdział jak zawsze genialny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marcela
Jej super! Ale sie dzieje! Szkoda mi violetty:(
OdpowiedzUsuńJak tak dalej pójdzie obiecuję Leon pobije ci te sliczna buzke zobaczysz! Hehe
Bendzie Verdas junior numer 2 chłopczyk jejks:*
Czekam na nexta!
Kocham <3
Genialny !!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział !
Boski
OdpowiedzUsuńMoge pobić Leona?
Proszę, pozwól mi :>
On mnie tak denerwuje...
Na początku miałam wrażenie, że on zdradza Violette :/
Biedna Viola ;(
Czekam ;)
Dobra jestem wściekła xD Verdas ty tu mi głupiego nie udawaj :/ Ty już coś kombinujesz xD Ale co ??? To mnie dręczy 'o' Jeżeli tak dalej pójdzie to zapomni ,że wogle ma rodzinę i ,że ma wracać do domu -,- Jeżeli Verdas mi się nie poprawi to przysięgne ,że mu to piękną i przystojną mordkę obije ^^ Viola biedaczka :( Leon zaniedbuje ich :( Błagam to nie może się tak skończyć ,że Verdas mi tu będzie zaniednywał Fiolke, Jima i małego stworka ;( jak go kiedyś Verdas nazwał. Vils słusznie się wkurza ja na jej miejscu reagowała bym tak samo :) Rozdział oczywiście świetny ♥♥♥ Nie mogę się doczekać nextu ♡♡♡
OdpowiedzUsuńPaa ;*
Ally ♥♥♥♥
Wspaniały
OdpowiedzUsuńGenialny <33
OdpowiedzUsuńZajebisty. Wspaniały. Cudo.
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńBoski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Wspaniały ♥
OdpowiedzUsuńJorge
No Violcia się wkurza,Verdas przegina :) ciekawe co będzie dalej ?? Co Niki chce od nich?? Niech Verdas sobie uważa bo jak kobieta w ciąży się wkurza to nie ma przebacz :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next^^
Cudo
OdpowiedzUsuńEj!
OdpowiedzUsuńNo się wkórzyłam.
Leon to egoista.
Nie myśli o Violi i Jimie.
Mam nadzieje, że jej nie zdradza.
I Niki...
Kuźwa niech ta baba się odczepi!
Pozdrowionka :-***
~K.V.
Fenomenalny !<3
OdpowiedzUsuńDziękuje za dedykacje rozdziału, ten dzień stał się jeszcze piękniejszy ;) To dla mnie bardzo ważne, że jestem zauważana i komentowanie nie idzie na marne :)
OdpowiedzUsuńNie do opisania *o*
Normalnie miałam łzy w oczach, gdy czytałam początek :') Taka szczęśliwa rodzina, dziecko zdrowe. Jim traktuje Viole jak własną matke, dziwie się, że jeszcze nie mówi do niej mamo :>
Ach taka szczęśliwa, wszyscy się kochją, nawet Leon o mało co się nie popłakał!
I NAGLE WSZYSTKO SIĘ ZEPSUŁO...
Gdy to czytałam nie miałam już łez w oczach, oj wściekłam się. Co za debil z tego Leona! Leoś pedoś ( przezwisko z bloga "leonetta-bo słowo kocham trzeba udowodnić" Polecam, można się dużo pśmiać) kurcze. No po prostu brak mi słów żeby tą głupote opisać. Najpierw mówi, że sa dla niego najważniejsi, a potem praca staje się jego priorytetem! Jeśli tak będzie Jim stwierdzi, że woli mieszkać z mam, a tak przy okazji, gdy o niej mowa CO TA DEBILKA ZNOWU CHCE :/ Rozprawa sądowa była i wszystko jasne, chyba go idiotka nie porwie?!
Leoś zapomniał o własnym dziecku o które tyle się starali... Drugi raz brak mi słów. Najpierw mówi "tak tak jutro jadę z tobą do ginekologa", a potem przez jakieś spotkanie zapomina o tym, co to o nim świadczy!
Będzie miał syna, może po zobaczeniu USG coś w nim pęknie, miejmy nadzieje :<
Okej, ja już się na wszystkich wydarłam, mogę kończyć tan komentarz XD Nie no, ale naprawdębyłam zła, ale teraz mi lepiej :P
Życzę weny, do następnego
Pozdrawiam L.Z.C.
PS. Jeny jaki ten kom
Miało być, że jest długi, ale przez przypadek opublikowałam XD
UsuńGeniusz...
Przebiłaś mój kom zodia
UsuńJeśli chodzi O rozdział to jest cudowny. Tylessię w nim dzieje.
OdpowiedzUsuńNa szczęście mały Jim został z tatą i ciocią violą. Ach jak jak ich kocham. Jak super że mały stworek będzie chłopcem. Jim bedzie mieć braciszka. Jej. To takie słodkie. Ale przestało to być słodkie gdy tylko Leon zaczął ich zaniedbywać. Co ten facet sobie myśli!? Że jak będzie więcej pracował to ich wszystkich uszczęśliwi? Ale ja jednak myślę że on załatwa im nowy większy dom. Taki gdzie wszyscy się pomieszczą. Mały stworek będzie miał swój pokoik a Jim swój!
Sprawa następna.
CO TA MENDA NIKI OD NICH CHCE! *Tak spodobało mi się słowo menda *
Ja bym ją chętnie zabiła i w krzaki wywiozła xd. Pa pa
Wrócę
OdpowiedzUsuńRodział cudowny ! ; 333
UsuńLeon gdzieś ty tak wychodzisz ?!
Przepraszam ze tak krótko ale nie jestem w stanie pisać. W następnym się rozpisze :*
Rozdział cudowny jak zwykle. Zapraszam do mnie mystory-leonetta.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCo temu Leonowi się stało?! No co? O wszystkim zapomina? Jim już się pyta dlaczego nie ma go w domu? Czekam na next
OdpowiedzUsuńCo temu Leonowi się stało?! No co? O wszystkim zapomina? Jim już się pyta dlaczego nie ma go w domu? Czekam na next
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział na tym blogu! Szkoda mi Violetty, Leon ją zaniedbuje:( Mam ochotę uderzyć go w tą śliczną mortke!
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuń