One Shot: Nienawiść, choroba, przyjaźń i w końcu miłość
Nałożyłam
na swoje usta kolejną warstwę mojego ulubionego błyszczyka. Spojrzałam
po raz ostatni w swoje odbicie w lustrze. Mocny i widoczny makijaż,
rozpuszczone średniej długości blond włosy i co najważniejsze mój
powalający wszystkich na nogi strój. Czarna krótka spódniczka, bluzka z
odkrytym pępkiem i piętnastocentymetrowe
szpilki. Nie jestem grzeczną dziewczynką, która ubiera pastelowe kolory
i dobrze się uczy. Jestem zupełnie inna. Satysfakcję cierpię z bólu i
cierpienia swoich ofiar. Brzmi to trochę jak z jakiegoś horrory, ale
taka jest prawda. Nie zabijam ludzi po prostu powoduje, że ich samoocena
spada jeszcze niżej a chęć do życia maleje. Można to nazwać znęcaniem
się nad innymi, ale ja wolę to nazwać zabawą. Rodzice nie wiedzą jak
zachowuje się w szkole. Wciąż uważają, że jestem ich kochaną córeczką,
która całe dnie spędza w bibliotece i uczy się do sprawdzianów.
Poprawiłam ostatni raz swoją spódniczkę i zadowolona wyszłam ze swojego
pokoju. Zeszłam na dół do salony gdzie powinien znajdować się mój
chłopak – Diego. Siedział na kanapie z cwaniackim uśmiechem. Przyznam
szczerze, że te spodnie idealnie na nim leżą a do tego świetnie widać
jego tyłeczek. A ta skórzana kurtka podkreśla jego nie małe bicepsy.
Podeszłam do niego i bez zastanowienia wpiłam się w jego usta. To co
jest między nami to na pewnie nie miłość. Oboje o tym wiem, ale mimo to
jesteśmy razem. Całuje świetnie, ładnie razem wyglądami i wszyscy w
szkole traktują nas z szacunkiem. Czego chcieć więcej?
- Idziemy, śliczna – odezwał się po oderwaniu. Posłałam mu uśmiech, złapałam go za rękę i razem wyszliśmy z mojego domu. Całe szczęście, że kiedy wychodzę z domu moich rodziców już nie ma. Pracują w naszej rodzinnej firmie i częściej nie ma ich w domu niż są a mnie to cieszy szczerze mówiąc. Po drodze spotkaliśmy jeszcze Francescę oraz jej brata Federico. Uwielbiam ich ponieważ są podobni do nas, znaczy z początku dziewczyna była inna, ale z naszą pomocą zmieniła się na lepsze. Jest nas czwórka. Najpotężniejsza czwórka w szkole. Dwie super laski i dwóch niebezpiecznych przystojniaków. Oczywiście są jeszcze inne osoby w naszym gronie, ale to my rządzimy nimi i wszystkimi innymi. Kiedy tylko dotarliśmy do szkoły na wejściu oczy wszystkich zwróciły się w naszą stronę. Uśmiechnęłam się chytrze i ruszyłam tryumfalnym krokiem w stronę swojej szafki. Czułam na swoim tyłku wzrok każdego chłopaka. Cóż się dziwić zgrabny i seksowny to on jest. Uwielbiam to zainteresowanie u chłopaków. Za mną podążał mój chłopak, który ma szafkę praktycznie obok mnie. Wyciągnęłam ze swojej potrzebne rzeczy i spojrzałam na Diego. Jednak mój wzrok po chwili powędrował za niego a dokładniej na Verdasa, który stał z jakaś dziewczyną i chłopakiem. Chodzi z nami do jednej klasy i jest zupełnie inny niż my. Normalnie nasze przeciwieństwo. Zawsze ubrany w kraciaste koszule i kolorowe koszulki z jakimiś nadrukami. Powiem szczerze, że jest przystojny i ma śliczne oczy. A skąd to wiem, bo zanim zaczęłam go nienawidzić próbowałam poderwać go, ale on mnie odrzucił i w ten sposób stracił się w moich oczach. Mój chłopak też go nie lubi, nie wiem dokładnie dlaczego, ale nie obchodzi mnie to ważne, że mamy tak jakby wspólnego wroga. Niestety jest jeden problem. Nasze mamy się przyjaźnią i rodzice Verdasa często do nas przychodzą na kolację, nie raz z nim a nie raz bez niego, ale ja wtedy się jakoś wykręcam.
- Ej patrz Verdas się uśmiecha trzeba to zmienić – powiedziałam chytrze uśmiechając się do mojego chłopaka. Obejrzał się za siebie i ujrzał osobę, o której mówiłam. Pocałował mnie w policzek i podszedł do Leona. Przyglądałam im się z uwagą widać było, że Diego jest zły i pewnie gdyby nie dzwoniący w tej chwili dzwonek na lekcje Verdas by oberwał. Nie jest on jakimś frajerem, który nie umie się bić po prostu zależy mu na dobrej opinie w szkole i nie lubi przemocy. Diego pchnął bruneta na ścianę i z cwaniackim uśmiechem wrócił do mnie.
- Chodź na lekcje – odezwał się i objął mnie ramieniem po czym ponownie pocałował w policzek. Zaśmiałam się uroczo i razem ruszyliśmy do klasy. Po drodze spojrzałam jeszcze na Leona i spiorunowałam go wzrokiem.
- Idziemy, śliczna – odezwał się po oderwaniu. Posłałam mu uśmiech, złapałam go za rękę i razem wyszliśmy z mojego domu. Całe szczęście, że kiedy wychodzę z domu moich rodziców już nie ma. Pracują w naszej rodzinnej firmie i częściej nie ma ich w domu niż są a mnie to cieszy szczerze mówiąc. Po drodze spotkaliśmy jeszcze Francescę oraz jej brata Federico. Uwielbiam ich ponieważ są podobni do nas, znaczy z początku dziewczyna była inna, ale z naszą pomocą zmieniła się na lepsze. Jest nas czwórka. Najpotężniejsza czwórka w szkole. Dwie super laski i dwóch niebezpiecznych przystojniaków. Oczywiście są jeszcze inne osoby w naszym gronie, ale to my rządzimy nimi i wszystkimi innymi. Kiedy tylko dotarliśmy do szkoły na wejściu oczy wszystkich zwróciły się w naszą stronę. Uśmiechnęłam się chytrze i ruszyłam tryumfalnym krokiem w stronę swojej szafki. Czułam na swoim tyłku wzrok każdego chłopaka. Cóż się dziwić zgrabny i seksowny to on jest. Uwielbiam to zainteresowanie u chłopaków. Za mną podążał mój chłopak, który ma szafkę praktycznie obok mnie. Wyciągnęłam ze swojej potrzebne rzeczy i spojrzałam na Diego. Jednak mój wzrok po chwili powędrował za niego a dokładniej na Verdasa, który stał z jakaś dziewczyną i chłopakiem. Chodzi z nami do jednej klasy i jest zupełnie inny niż my. Normalnie nasze przeciwieństwo. Zawsze ubrany w kraciaste koszule i kolorowe koszulki z jakimiś nadrukami. Powiem szczerze, że jest przystojny i ma śliczne oczy. A skąd to wiem, bo zanim zaczęłam go nienawidzić próbowałam poderwać go, ale on mnie odrzucił i w ten sposób stracił się w moich oczach. Mój chłopak też go nie lubi, nie wiem dokładnie dlaczego, ale nie obchodzi mnie to ważne, że mamy tak jakby wspólnego wroga. Niestety jest jeden problem. Nasze mamy się przyjaźnią i rodzice Verdasa często do nas przychodzą na kolację, nie raz z nim a nie raz bez niego, ale ja wtedy się jakoś wykręcam.
- Ej patrz Verdas się uśmiecha trzeba to zmienić – powiedziałam chytrze uśmiechając się do mojego chłopaka. Obejrzał się za siebie i ujrzał osobę, o której mówiłam. Pocałował mnie w policzek i podszedł do Leona. Przyglądałam im się z uwagą widać było, że Diego jest zły i pewnie gdyby nie dzwoniący w tej chwili dzwonek na lekcje Verdas by oberwał. Nie jest on jakimś frajerem, który nie umie się bić po prostu zależy mu na dobrej opinie w szkole i nie lubi przemocy. Diego pchnął bruneta na ścianę i z cwaniackim uśmiechem wrócił do mnie.
- Chodź na lekcje – odezwał się i objął mnie ramieniem po czym ponownie pocałował w policzek. Zaśmiałam się uroczo i razem ruszyliśmy do klasy. Po drodze spojrzałam jeszcze na Leona i spiorunowałam go wzrokiem.