wtorek, 10 marca 2015

II miejsce. Natkaa Jorgistas

 One Shot pt. '' Ucieczka od prawdy ''


*Leon*
Mam 23 lata. Jestem synem bogatego biznesmena, prowadzącego własną firmę "Badboys" w Londynie. Obecnie jestem singlem i zamierzam skupić się na razie na nauce i pracy w firmie mojego ojca. Nie jesteśmy biedną rodziną, a wręcz przeciwnie. Dzisiejszego wieczoru moi rodzice zaprosili, jakichś ludzi na kolację u nas w domu, aby poznać ich lepiej i przyjąć do pracy. To podobno jacyś znajomi mamy. Mam być miły, elegancko się ubrać, bo ma przyjść z nimi jakaś córka, która jest mniej więcej w moim wieku.
*Violetta*
Mam 20 lat. Jestem córką reżysera  Alejandro Stoessel oraz matki Mariany Muzlery. Moi rodzice pracują w firmie "Badboys" prowadzącą przez pana Johna. Nie mam chłopaka i na razie nie zamierzam mieć. Nie chodzę do szkoły, tylko czasami pomagam rodzicom, gdy jest to potrzebne. Dziś wieczorem wychodzę z rodzicami do państwa Verdas. Rodzice mi kazali żebym się przyzwoicie ubrała i zachowywała, bo podobno jest tam chłopak starszy ode mnie o 3 lata, o imieniu Leon - bardzo ładne imię.
** Kilka godzin później **
*Violetta*
Jesteśmy już w domu państwa Verdas. Zostaliśmy miło przywitani od całej rodziny. Również poznałam Leona - jest to ładny chłopak, ale samolubny i arogancki. Usiedliśmy akurat do stołu, a pani Veronica podała kolację. Cały czas się źle czułam w towarzystwie Leona, który miałam wrażenie, że cały czas mnie obserwuje. Zaczęłam dłubać widelcem w talerzu, z czego prawie nic nie zjadłam.
- Ymm... Leon, może zaprosisz Violę do swojego pokoju? - powiedziała, speszona ciszą między nami pani Verdas.
- Ale po co? - zapytał, równie znudzony Leon
- Leon! - skarciła go Veronica, ale słyszalnie
- No dobrze - odpowiedział. Wstałam od stołu, posyłając rodzicom spojrzenie, znaczące "Muszę?"
Poszłam, na górę zaraz za chłopakiem. Weszliśmy do pokoju.
- Żeby było jasne! Zrobiłem to, tylko dlatego, że mama dosłownie zabijała mnie wzrokiem - powiedział, bez żadnej skruchy.
- Ja również nie jestem zachwycona z tej sytuacji, ale może chociaż spróbujemy się dogadać? - zapytała
- Z lalunią, która uważa się za nie wiadomo kogo? Ha ha śmieszna jesteś!
- Ja uważam się za nie wiadomo kogo? - byłam zdolna do wszystkiego
- Tak! - odpowiedział pewny siebie
- Jaki Ty jesteś debilny! Słyszysz się w ogóle?! Nawet mnie nie znasz, a już jesteś zdolny do posądzania mnie o takie rzeczy?! - zrobiłam się czerwona jak burak ze złości. Nasza rozmowa, a właściwie kłótnia, trwała jeszcze trochę czasu. Kiedy oboje usiedliśmy po przeciwnych stronach łóżka i nie odzywaliśmy się do siebie. Zaczęłam w końcu rozglądać się po pokoju szatyna. Moją uwagę przykuły pewne zdjęcia, które stały na komodzie chłopaka. Podeszłam, po czym jedno wzięłam do ręki.
- Jeździsz na motorach? - zapytałam
- Nie! - odpowiedział. Podszedł do mnie, wyrwał je z moich rąk i wrzucił je do najbliższej szuflady - To nie jest ważne!
- Coś się stało? - zapytałam, patrząc na zmieszaną minę chłopaka
- Nic! - warknął. Nie zdążyłam już z nim porozmawiać, ponieważ zawołała mnie mama. Około godziny 20:30 byliśmy już w domu. Od razu poszłam do siebie do pokoju i się położyłam. Nie mogłam zapomnieć o Leonie. Mimo, iż jest arogancki, zarozumiały i samolubny, uważam, że nie jest złym człowiekiem.

***Następny dzień***
Obudziłam się po godzinie 10. Rodziców nie było w domu, bo poszli, do pracy do firmy rodziców Leona. Muszą się przyzwyczaić do nowych klimatów. Nie ubierałam się, a miałam na sobie szarą piżamkę w myszkę Miki. Usiadłam na kanapie przed telewizorem, kiedy nie minęło zaledwie 10 minut, a usłyszałam dzwonek do drzwi. "Pewnie to, rodzice czegoś zapomnieli" - pomyślałam. Jednak się pomyliłam. W drzwiach stał Leon.
- Cześć - powiedział - Mogę wejść?
- Cześć - odpowiedziałam i gestem ręki pokazałam, aby wszedł do środka
- Chciałem Cię przeprosić za moje wczorajsze zachowanie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło... A właściwie to chyba wiem, ale nie chce o tym mówić - powiedział - Bardzo Cię przepraszam.
- Mówisz to, bo chcesz. Czy znów rodzice Ci kazali? - nie dowierzałam, w jego nagłą zmianę.
- Nie. To na prawdę ja. Moi rodzice, nie wiedzą, że tu do Ciebie przyszedłem.
- No nie wiem, nie wiem. Z wybaczeniem, będzie ciężko - zaśmiałam się - Jasne!
- To zaczniemy od początku? - zapytał z nadzieją
- No pewnie! Jestem Violetta - powiedziałam
- Leon - zaśmiał się. Podszedł do mnie, po czym delikatnie przytulił na powitanie. Oddałam uścisk. Po oderwaniu moje policzki oblał rumieniec.
- Napijesz się czegoś? - zapytałam
- Poczekaj - powiedział, po czym złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął ku sobie. Byliśmy niebezpiecznie blisko siebie, ale odsunęłam się.
- Dasz się zaprosić na kolację? Taką powitalną, rozpoczynającą naszą znajomość od początku... - zapytał
- Hmm... W sumie to bardzo chętnie - odpowiedziałam - A teraz chodź napijemy się czegoś - dodałam
- Mm... Fajnie wyglądasz w tej piżamce - powiedział. A ja z tego wszystkiego zapomniałam, że mam na sobie zamiast ubrania, piżamę.
- Ejjj... - walnęłam go lekko ścierką
- No co? - zaśmiał się - wyglądasz nieziemsko
- Daruj sobie ten komentarz - spiorunowałam go wzrokiem
*5 godzin później*
- Wpadnę po Ciebie dzisiaj o 19 - powiedział
- Okej, czekam! - odpowiedziałam
Nie wiem, co to ma być. Randka? NIE! VIOLETTA O CZYM TY MYŚLISZ! Skarciłam się w myślach. Zwykłe poznanie. Tylko! Nic więcej!
Wybiła godzina 17. Jestem już wyszykowana, umalowana, ubrana. Teraz tylko czekam na Leona. Po chwili przyjechał.
- Cześć! - wszedł do domu, ale gdy mnie zobaczył, delikatnie mówiąc "zdębiał".
- Cześć! Co jest? - zapytałam, patrząc na ledwo stojącego na nogach chłopaka
- Tak. Tylko... wyglądasz... tak... yyy... - jąkał się
- Nie podoba Ci się? - zapytałam
- Nie podoba?! Żartujesz...?! Wyglądasz... tak... Nie ważne! Brakuje mi słów by opisać, jak wspaniale wyglądasz... - powiedział. Momentalnie poczułam, jak przez moje ciało przepływa przyjemne ciepło, wypełniające mnie od środka. Chcąc, zakamuflować moje rumieńce, poprosiłam, abyśmy już poszli. Zgodził się. Po upływie 15 minut byliśmy w restauracji. Okazało się, że Leon już zarezerwował stolik. Usiedliśmy po czym, wybraliśmy dania. Bardzo dużo się o nim dowiedziałam. Zrozumiałam, że nie jest on taki, za jakiego uważałam go na początku. Okazał się ciepłym, czułym, wrażliwym chłopakiem, który nie trafia się często. Mimo iż poznawaliśmy się z sekundy na sekundę co raz lepiej, miałam wrażenie, że jest bardzo tajemniczy. I mimo wszystko, jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiem. Po skończeniu posiłku, poszliśmy na spacer pod gwiazdami. Było cudownie. Po wszystkim rozeszliśmy się do domów.
***Kilka dni później***
Wstałam rano, wypoczęta, a na mojej twarzy widniał wyraźny widok szczęścia. Dlaczego? Oto jest pytanie. Poszłam zjeść śniadanie, po czym ubrałam się. Nagle usłyszałam dzwonek komórki, dzwoni Leon:
/Rozmowa Leona z Violettą/
- Cześć! Co tam słychać? - spytał Leon
- Cześć, u mnie dobrze a u Ciebie?
- Dobrze. A może masz dziś czas? Mam dla Ciebie niespodziankę! - zapytał
- Hmm... w sumie to mam czas. A jaką niespodziankę?! - zapytałam z ciekawości
- Dowiesz się później... Ja teraz nic nie powiem... a to o której mam po Ciebie przyjechać? - zapytał
- Jest teraz godzina 10. To może o 12 przyjedziesz??
- Super, będę punktualnie o 12! - powiedział z wesołą miną na twarzy
- To ja idę się szykować! Do zobaczenia - szczęśliwa, że znów go spotkam pożegnałam się
- Do zobaczenia!
/ Koniec rozmowy/
Pobiegłam, szybko na górę i zaczęłam, przebierać w szafie wszystkie ciuchy. Wybrałam, krótkie czarne spodenki i pomarańczową bluzkę z serduszkiem, do tego założyłam białe conversy. Następnie zrobiłam lekki makijaż i pokręciłam włosy. Uznałam, że efekt końcowy był "możliwy". Zabrałam ze sobą telefon i czekałam na Leona. Po jakichś nie całych 15 minutach, kiedy wybiła równo 12, usłyszałam dzwonek do drzwi. Był to Leon.
- Cześć - przywitał się, po czym nachylił się nade mną w celu pocałowania mojego policzka
- Cześć - wzbiłam się lekko na palcach, aby móc się do niego zbliżyć. Wyszliśmy na dwór i podeszliśmy do pewnego pojazdu, stojącego na podjeździe.
- A to, co to jest? - zapytałam, patrząc na maszynę
- Motor. Pamiętasz te zdjęcie, które zobaczyłaś na mojej komodzie?
- No... - patrzyłam w jego prześliczne szmaragdowe oczy. Dopiero teraz dostrzegłam w nich piękno. Ale zaraz się otrząsnęłam.
- Brałem kiedyś udział w motocrossie. Jednak po roku zrezygnowałem. Była to dla mnie ciężka decyzja, ale musiałem pomóc rodzicom prowadzić firmę. Motor jest mój i czasami na nim jeżdżę. A w tym przypadku chciałem wziąć na przejażdżkę Ciebie - powiedział
- Że ja mam nim jechać? - zapytałam, patrząc na niego z niedowierzaniem
- No tak - powiedział, pewny siebie
- Nie ma mowy! Nie lubię takich sprzętów... - powiedziałam
- Nawet ze mną? Przecież nic Ci się nie stanie. Będę zaraz obok Ciebie - powiedział, tym swoim pięknym głosem
- Ugh... No dobra! Chociaż chyba i tak nie mam zbyt dużego wyjścia - powiedziała, bezradna
- No nie masz... - zaśmiał się
- Ale masz jechać wolno! - rozkazałam mu
- Dla Ciebie wszystko - powiedział, ale chyba zaraz po tym ugryzł się w język - sorki, nie chciałem tego powiedzieć... - zaczął się tłumaczyć
- Nic się nie stało. Miło że tak mówisz - odpowiedziałam. Chłopak pomógł mi założyć kask, po czym usiadł przede mną. Przybliżyłam się do niego, po czym objęłam go w pasie. Po 20 minutach naszej jazdy, chyba dojechaliśmy na miejsce.
- To miała być według Ciebie wolna jazda?! - zapytałam
- To i tak było nic. Umiem dużo szybciej jeździć - oznajmił
- Skromniutki jesteś - zaśmiałam się - a teraz powiedz mi gdzie mnie przywiozłeś - zaczęłam rozglądać się dookoła siebie.
- Zamknij oczy - powiedział
- Ale... - nie dokończyłam, ponieważ zakrył mi oczy chustą, złapał mnie za ręce i prowadził w jakieś nieznane miejsce.
- To tutaj - oznajmił, zdejmując mi chustkę z oczu. Rozejrzałam się dookoła, a moim oczom ukazał się przepiękny widok, na jezioro, cieplutki piasek głaszczący moje stopy, a obok nas koc z przeróżnymi pysznościami.
- A-a-a-l-l-l-e-e-e po co to wszystko? - pytałam
- A nie podoba Ci się? - zapytał
- Nie podoba? Tu jest ślicznie, tylko nie rozumiem. Jak? Po co? Dlaczego?
- Chciałem tym wszystkim wynagrodzić Ci moje złe zachowanie wobec Ciebie ostatnio u nas w domu...
- Leon, ja już Ci wybaczyłam, wszystko jest w porządku - powiedziałam, speszona że robi dla mnie takie rzeczy.
- Wiem ale dalej czuję się zobowiązany wobec Ciebie - powiedział
- Zupełnie niepotrzebnie - odpowiedziałam
- No, ale nic! Siadaj i jedz - powiedział
- A ty? - zapytałam, patrząc na chłopaka, który zdejmował koszulkę
- A ja pójdę sprawdzić czy woda jest ciepła - odpowiedział
- Dobrze - zaśmiałam się i usiadłam na kocu. Zdjęłam bluzkę, czego efektem było że siedziałam w samym staniku. Położyłam się i zaczęłam się opalać. Po chwili poczułam, że Leon wyszedł z wody i kładzie się obok mnie.
- Odsuń się! Zimny jesteś! - powiedziałam, odsuwając się od niego dalej, jednak bez skutku, bo przysuwał się jeszcze bardziej. W końcu nie wytrzymałam i ustałam.
- Mogę się spokojnie położyć? - zapytałam, śmiejąc się przy tym. Ten tylko pokręcił głową na 'nie' i również wstał.
- A teraz zabieram panią do wody! - powiedział, biorąc mnie na ręce
- Co? Nie!!! - zaczęłam się drzeć
- Tak! - powiedział stanowczo
- Ale Leon, ja nie jestem przebrana - powiedziałam, trzymając się szyi chłopaka, aby tylko nie puścił mnie do wody
- Ooo... tak mi się podoba. Możemy tak stać - puścił mi oczko
- To Twoja wina! A jak mnie tylko puścisz to uważaj bo, jestem zdolna do wszystkiego
- Jakoś nie boję się za bardzo - zaśmiał się kpiąco, po czym delikatnie postawił mnie do wody...
- Ostrzegałam! - powiedziałam skacząc z nogi na nogę, gdyż woda nie była zbytnio gorąca. Ochlapałam chłopaka wodą. Po czym skierowałam się do wyjścia.
- E-e-e-e nie ma tak łatwo - objął mnie w pasie, zagradzając mi drogę wyjścia. Wkurzona, znowu go oblałam wodą. Zaczął mnie gonić w wodzie, czego efektem były calutkie spodenki mokre. W pewnym momencie się poślizgnęłam i wpadłam do wody cała. Przestraszony szatyn od razu zanurkował po mnie. Objęłam jego szyję i wypłynęliśmy na powierzchnię...
- To była symulacja czy serio się poślizgnęłaś...? - zapytał, dalej trzymając mnie na rękach, a ja zaczęłam łapać powietrze.
- A co jeśli powiem Ci że symulacja? - zaśmiałam się
- No tego, to Ci już nie daruję - powiedział i po woli zbliżając się do mnie złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Moje ręce powędrowały w jego puszyste włosy. Oddawałam każdy pocałunek bez wyjątku. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Ta piękna chwila, właśnie dobiegła końca. Wróciliśmy na plażę. Leon był bardzo dobrze przygotowany i miał ze sobą ręczniki. Założył mi jeden z nich na plecy a drugi sobie. Usiadł koło mnie, a ja pod wpływem impulsu położyłam głowę na jego ramieniu. Nie zaprzeczał temu, a wręcz przeciwnie. Objął mnie jeszcze bardziej. Naszą jakże cudowną chwilę, przerwał deszcz. Spadł jak grom z jasnego nieba. Nie wiadomo skąd. A zaraz po nim burza. Zerwaliśmy się na równe nogi, ubraliśmy i wszystko posprzątaliśmy. Efektem, było brak nawet jednej suchej nitki na nas. Najszybciej jak tylko mogliśmy wróciliśmy do domu.
- To ja lecę. Paa - powiedział szybko Leon
- Żartujesz?! W taką pogodę? Szybko chodź do mnie! - powiedziałam
- Ale...
- Nie ma żadnego 'ale'! Szybko, zanim jeszcze bardziej zmokniemy! - powiedziałam i pociągnęłam chłopaka za rękę. Weszliśmy do domu, dalej trzymając się za ręce o czym oboje zapomnieliśmy. Szybko usiedliśmy na kanapie, po czym zrobiłam nam gorącą czekoladę... Włączyliśmy jakiś film, co chwila zerkając na siebie. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać kiedy znów nasze usta zostały połączone, ale tym razem trochę na dłużej. Skierowaliśmy się do sypialni, gdzie spędziliśmy razem noc.

***Następny dzień***
Obudziłam się rano, a na mojej twarzy widniał ogromny uśmiech. Przypomniałam sobie co się stało ostatniej nocy i rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie było Leona, co mnie bardzo zdziwiło... Założyłam cienki szlafrok i zeszłam na dół z nadzieją ujrzenia tam szatyna. Jednak nikogo tam nie było, co mnie zmartwiło. Podeszłam do okna, chcąc zobaczyć czy motoru Leona, również nie ma i nie było. Na komodzie znalazłam pewien list:

Droga Violetto,
Chwile, chociaż krótkie, ale spędzone z Tobą były wspaniałe. Jednak nie możemy być razem. To zraniło by nas oboje. Jesteś wspaniałą dziewczyną i zasługujesz na szczęście, którego ze mną nie zaznasz. Po nocy spędzonej z Tobą, zrozumiałem wszystko i chciałem uciec od prawdy, której nie znasz i nie chce Ci jej na razie wyznawać. Jeszcze raz, przepraszam Cię, za moje aroganckie zachowanie podczas kolacji z rodzicami. Mam nadzieję, że mi wybaczyłaś i nie zapomnisz o mnie tak łatwo. Albo chyba jednak, będzie lepiej jak o mnie zapomnisz. Violu, ja wyjeżdżam. Musiałem wyjechać w bardzo ważnej sprawie. Proszę, nie szukaj mnie. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Nie obwiniaj się za to co się stało, bo to nie jest Twoja wina. Wszystko potoczyło się tak jak nie powinno i nikt nie ma na to wpływu. Zupełnie nikt!
Wybacz!
Twój Leon

Nie rozumiem! O co w tym wszystkim chodzi? Gdzie on pojechał? Dlaczego? Zadawałam mnóstwo pytań, ale na żadne nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Postanowiłam więc, pójść do domu Leona. Może zastanę jego rodziców i wyjaśnią mi przyczynę wyjazdu Leona.
- Dzień dobry! - przywitałam się z mamą chłopaka, która otworzyła mi drzwi.
- Dzień dobry Violu! Co Cię do nas sprowadza? Leona nie ma - odpowiedziała
- Wiem i właśnie przyszłam w tej sprawie - pokazałam list, który dostałam od Leona, pani Verdas - Czy mogłaby mi pani wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego wyjechał? Co się stało? - zadawałam pytania
- Leon mnie za to zabije, ale powiem Ci, bo chyba zbliżyliście się do siebie, a on bez słowa wyjaśnienia Cię zostawił - powiedziała, a ja patrzyłam na nią zmartwionym wzrokiem - Leon ma raka. Wyjechał do Anglii na operacje, która jak twierdzi lekarz, może być dla niego zagrożeniem, albo całkowitym ratunkiem
- Ale co to znaczy? - zapytałam
- To znaczy, że albo po tej operacji umrze, albo całkowicie wyzdrowieje - mówiła płacząc - to była bardzo ryzykowna decyzja, ale chciał podjąć ryzyko
- Boże! Dlaczego mi nie powiedział? - i ja zaczęłam płakać w tym momencie - zakochałam się w nim rozumie, pani? Zakochałam się....... - powiedziałam i jeszcze bardziej zatopiłam się w łzach
- Muszę mu pomóc! Dałaby mi pani adres, gdzie dokładnie ten szpital jest w Anglii?
- Oczywiście, ale jesteś pewna, że chcesz tam jechać? - dopytywała
- Tak! Jestem pewna! - powiedziałam pewna siebie. Pani Veronica dała mi adres szpitala w którym miał być operowany Leon. Wróciłam do domu, dałam znać rodzicom i czym prędzej pojechałam taksówką na lotnisko. W Anglii byłam po upływie 14 godzin. Znalazłam szpital, w którym obecnie, znajdował się Leon. Poprosiłam, aby powiedzieli mi gdzie teraz leży. Pobiegłam do sali, wskazanej przez pielęgniarkę, a właśnie w tej chwili wywozili z niej Leona.
- Violu...? - zapytał, bardzo słabym głosem. Położyłam rękę na jego brzuchu, a po moim policzku spływały łzy.
- Będzie dobrze... - powiedziałam, płacząc. Chłopak ostatkiem sił położył swoją dłoń na mojej.
- K-k-kocham Cię... - powiedział
- A ja Ciebie - powiedziałam ledwo słyszalnie. W końcu wjechali z nim na salę operacyjną. Usiadłam na krześle przed salą i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Tusz mi się rozmazał cały makijaż diabli wzięli, ale nie to mnie interesowało. Zakochałam się w tym chłopaku i nie daruję sobie jeśli umrze! NIE DARUJĘ!!! powtarzały moje myśli. Z daleka na korytarzu zobaczyłam kaplicę. Poszłam do niej. Zaczęłam się modlić! Uspokoiłam się ale moje myśli, cały czas zaprzątał ten widok Leona. Był blady, osłabiony i te podkrążone oczy. On musi żyć! Błagam! Wróciłam do mojego poprzedniego miejsca. Usiadałam na krześle i czekałam na jakieś wiadomości. Po upływie kolejnych 4 godzin z sali wyszedł lekarz.
- Pani to Violetta Castillo? - zapytał
- Tak, to ja! - powiedziałam ocierając łzy
- Przykro mi... - powiedział. To koniec! Rozpłakałam się, tak mocno, że bałam się o swój stan! Czyli jednak nie udało się...
- A mogę go chociaż ostatni raz zobaczyć? - zapytałam, płacząc
- Nie wiem czy to jest najlepszy pomysł... - oznajmił
- Proszę... - błagałam
- No dobrze - odpowiedział. Zaprowadził mnie do Leona. Leżał na wznak. Podeszłam do niego i swoją głowę położyłam na jego zimnych rękach.
- Kocham Cię!!! Pamiętaj! - powtarzałam. Siedziałam tak z 15 minut w tej samej pozycji przypominając sobie te wspaniałe chwile przeżyte razem z nim. To było coś pięknego! Ale chyba wspomnienia były złym pomysłem, bo wylałam kolejne litry łez. Wstałam, po czym nachyliłam się nad jego twarzą.
- Ten ostatni raz... - powiedziałam i go pocałowałam.


W pewnym momencie obudziłam się! Byłam cała mokra, oblana potem!
- Violu, kochanie... co się stało? - zapytał Leon, siedząc obok mnie.
- Jesteś? - zapytałam
- A gdzie mam być? - dopytywał
- O Boże! Ty żyjesz! - cieszyłam się
- No jeszcze tak! A co się stało? - zapytał
- Miałam koszmar, że byłeś poważnie chory i umarłeś... A ja ostatni raz Cię pocałowałam.
- Kochanie, to tylko zły sen! Będziesz mnie jeszcze duuuużo razy całować! Spokojnie! - powiedział, po czym delikatnie musnął moje usta. Wtuleni w siebie zasnęliśmy ponownie.

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Siemanko ! No muszę szczerze przyznać, że odrobinkę mnie wzruszył ale wzruszył ;33
      Bardzo mi się spodobał ;** Oczywiście gratulacje drugiego miejsca i tak świetnego pomysłu.
      Dawniej Szalona Blondyneczka

      Usuń
  2. Wzruszający:) a takie lubię najbardziej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz powiem że mi się spodobał One Shot :3

    OdpowiedzUsuń