piątek, 5 grudnia 2014

I miejsce. Werkaa Blanco.

One Shot pt. ''  Narkotyki drogą do miłości "


On - 24 przystojny chłopak.  Szalenie przystojny, pociągający. Szaleje za nim wiele dziewcząt. Jednak on nie jest zbytnio zainteresowany. Ma kolegę, z którym jest wciągnięty w nałóg. Nałóg ach no tak. Są uzależnieni od narkotyków. Nawet są ich dilerami. Pewnego razu jedna osoba zmieni jego życie..
Ona-22 letnia dziewczyna. Szatynka o czekoladowych oczach. Śliczna, grzeczna, urocza. Ma chłopaka o imieniu Jason. Pewnego razu w jej życiu zdarzy się incydent, który wywróci jej życie do góry nogami.
<One shot będzie pisany z perspektywy Leona jak i Violetty>
*Violetta*
Kolejny niesamowity dzień w Buenos Aires.  Razem z Jasonem pałaszujemy śniadanie. Siedzę jeszcze w piżamie, a mój chłopak w bokserkach. Wepchnęłam resztę tosta do buzi i postanowiłam iść się ubrać. Podreptałam powolnym krokiem do łazienki. Rozebrałam się do naga i wzięłam prysznic. Zaraz po tym umyłam zęby, zrobiłam makijaż oraz ubrałam się w w ten zestaw. <Od aut: To ten drugi zestaw ;3> Poprawiłam włosy. Wyszłam z pomieszczenia. Mój chłopak podszedł do mnie i ucałował mój polik. Chwyciłam torbę, z którą chodzę na uczelnię i wyszłam z domu. Przechadzałam się uliczkami. Teraz została mi ostatnia ulica mianowicie najgorsza. Nazywała się "Chobinowskiego 4". Bałam się zawsze tam chodzić. Kręci się tam kilka podejrzanych typów. Właśnie weszłam w ich bramę a w niej stało kilka kolesi handlujących marihuaną. Gdy zobaczyli, że przechodzę pośpiesznie schowali woreczki do kieszeni. Jeden z nich podszedł do mnie i przycisnął mnie swoim ciałem do ściany.
-Nic nie widziałaś Rozumiesz? - warknął łapiąc mnie za szyję. Przytaknęłam delikatnie głową.
Wystraszona jak najszybciej chciałam od nich odejść lecz zatrzymał mnie głos jednego z dilerów:
-Stój. Skąd mamy pewność, że nas nie wydasz? -podszedł do mnie. Wow..Ten był zniewalająco przystojny. Kurde o czym ty myślisz!
-Nie nie wydam..-mówiłam przestraszona.
-Tsa jasne.-bąknął z ironią.-Od razu polecisz na policję.-zakpił.
-Nie, nie przysięgam...-dosłownie błagałam ich.
-Przydasz nam się. Weźcie ją.-rozkazał i zaciągnęli mnie do jakiegoś domu.
-Siedź. Niech ci nic głupiego nie przychodzi do głowy.-Zabrali mi telefon i torbę. Siedziałam tam dwie godziny. I nagle wparował do pomieszczenia ten przystojniak.
-Siema jak tam? - spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Srak! Puśćcie mnie! Mój chłopak pewnie się martwi! - łza spłynęła mi po poliku.
-Wysłaliśmy mu wiadomość, że nie wrócisz na noc.-oznajmił.
-Ile macie zamiar mnie tutaj trzymać? - łkałam.
-Tyle ile będzie trzeba. Nie płacz laleczko.-starł moje łzy. Pod wpływem jego dotyku moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Wypieprzaj.-wysyczałam.
-Za chwilę dostaniesz jedzenie.-mruknął mi do ucha i wyszedł. Wrócił po piętnastu minutach z sałatką i napojem mówiąc: "Jedz" . Zjadłam dosłownie wszystko. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Woow...Czułam się genialnie...odlot...Zajebiście. Nie byłam sobą. Stałam się odważna. Zaczepiałam wszystkich. Przystojniak wszedł do pokoju. Uśmiechnęłam się do niego.
-Chodź do mnie koocie..-wymruczałam.
-Widzę, że już się rozluźniłaś..-mruknął.
-Pewnie...Wiesz, jesteś cholernie przystojny i seksowny.-zaczęłam.-Pragnę cię.-wyszeptałam i wygięłam się przed nim niczym kotka. Przybliżył się do mnie i wbił w moje usta. Co się stało to chyba każdy już wie....
                                                                        ~♥~
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Poczułam jak robi mi się zimno. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Westchnęłam głośno. Czyli nadal tutaj tkwię. Spojrzałam w dół. O Boże jestem naga! Z kim ja to zrobiłam. Dookoła prezerwatywy moja bielizna i ubrania. Jestem delikatnie upaćkana spermą po brzuchu. Matko...Zdradziłam Jasona...On mi nie wybaczy. Pieprzyłam się z jakimś fagasem. Nie, nie nie! Byłam pod wpływem tego świństwa. Ale muszę przyznać było cudownie. Nie pamiętałam za bardzo tego seksu, ale wiem, że było mi dobrze.  Nie zdążyłam podnieść ubrań z podłogi, a do pokoju wpadł ten seksiak. Szybko zakryłam się kołdrą.
-Nie musisz się zakrywać widziałem cię nago.-odezwał się i uśmiechnął się cwaniacko.
-To nie znaczy, że teraz możesz. Nafaszerowaliście mnie tym świństwem! - rozpłakałam się.
-EEej..No nie płacz.-podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. Wtuliłam się  w niego jak przytulanka.
-Tęsknie za chłopakiem.-łkałam.
-Tak...Za chłopakiem.-odsunął się ode mnie.
-O co chodzi?
-Napisał na twój telefon, że wyruchał inną i jest lepsza.-oznajmił, a mi się niedobrze zrobiło.
-Nie kłam! - warknęłam. Pokazał mi wiadomość, a ja upadłam bezwładnie na łóżko.
-Był dupkiem, że stracił taką laskę jak ty.-pogłaskał mnie po nagim ramieniu.
-Jeśli myślisz, że po tym tekście będę twoja to się grubo mylisz.-schowałam twarz w poduszki.
-Co? Nie podobam ci się ani trochę? - mruknął.
-N-nie...Nie znam cię! Porwaliście mnie nafaszerowaliście tym świństwem! Nienawidzę cię! -wrzasnęłam z pod poduszki.
-Ymm..W takim razie jestem Leon.-przedstawił się.
-Violetta.-bąknęłam.-Teraz wypad chcę się ubrać.-nakazałam.
-Jasne, jasne...-podniósł ręce w geście obronnym i wyszedł. Westchnęłam głośno. W torbie miałam zapasowe ubrania do szkoły zawsze je biorę. Ubrałam się w nie. Po chwili szatyn wpadł tutaj jak torpeda, aż podskoczyłam.
-Co się dzieję?- zapytałam przerażona.
-Idziemy. Wstawaj.-rozkazał łapiąc mnie za ramię. Wyprowadził mnie z pokoju. Narzucił na mnie swoją bluzę i wyszliśmy z budynku. Wdychałam jego cudowne perfumy. Wsiedliśmy do auta i po paru minutach byliśmy na miejscu.
                                                                        ~♥~
-Ile za nią dajecie? - zwrócił się jeden obleśny facet do Leona i tego drugiego.
-Yhm..Pomyślmy...Pięćdziesiąt tysięcy, plus uncję marihuany.-odpowiedział ten drugi. Spojrzałam przerażona na Leona. Nie chcę! Nie!
-Stoi.-podali sobie rękę.-Mikey podaj panom pieniążki i towar.-zaśmiał się. Czarny Olbrzym wstał i podał walizkę z pieniędzmi i karton z narkotykami. Kolega Leona spojrzał do walizki i przeliczył kasę. Zgadzała się niestety. Marihuana była w porządku więc czas na mnie. Popchnął mnie w stronę obleśnego faceta spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach..
-Ładna, cycata. Ciekawe czy dobra w tych sprawach.-zaśmiał się szyderczo. Leon skinął ochoczo głową. Spojrzałam na niego z pogardą i miną w stylu: "Dlaczego?" .
-Dobra jedziemy.-zwrócił się do strażników. Wziął mnie za krocze i podniósł na ręce. Wsiedliśmy do pomarańczowego ferrari. Odjechali z piskiem opon. Siedziałam z tyłu razem z tym oblechem. Rozebrał mnie do bielizny. Siedziałam tam taka obnażona zawstydzona. Zaczął dotykać moich piersi macać je. Zaczął je lizać. Skrzywiłam się z obrzydzenia. Jak Leon to robił było o wiele lepiej. Rozchylił moje majtki i ściskał z całych sił moją kobiecość. Bolało. Jęknęłam z bólu. Co było błędem bo dostałam w twarz. Złapałam się za obolałe miejsce. Zaśmiał się kpiąco.
-Dokończę jak dojedziemy suczko.-warknął. Ubrałam na siebie pozostałe części ubrań.  Dwadzieścia minut i byliśmy w jakiś szopach. Zamknęli mnie w jednej z nich i wyszli. Po chwili obleśni facet wszedł do mnie. Wystraszyłam się. Nie chciałam dostać ponownie w twarz więc posłusznie wykonywałam jego polecenia:
-Gotowa jesteś? - pokiwałam przecząco głową.-Trudno. Na początek mnie obsłużysz. Później kolegów.-zaśmiał się. Rozpiął rozporek i ściągnął slipy, z których wyskoczył członek. Spojrzałam na niego z niesmakiem.
-Na co czekasz.-warknął podreptałam niepewnie do niego. Obrzydziłam się i zaczęłam mu obciągać. Dociskał moją głowę jeszcze bardziej. Gdy miał się spuścić weszli do szopy inni delikwenci.
-Mm..Patrzcie jaka suczka.-zaśmiali się chórem.-Co mamy zrobić? - zwrócili się do lorda.
-Co chcecie dziś jest wasza.-moje przerażenie sięgało zenitu. Zerwali ze mnie bluzkę majtki. Jeden z nich złapał moje pośladki i masował je. Dał mi siarczystego klapsa. Chciałam zawyć, ale wielki narząd uniemożliwiał mi to. Splunął po między moje pośladki, na co przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Wsunął swój instrument w moją dupę. Cholernie bolało. Z moich oczu leciały łzy. Kolejny zaś macał moją kobiecość, w którą bez zastanowienia wbił się. Miałam zajęte każde dziurki. Czułam się jak dziwka. Dlaczego mnie to spotkało...Myślałam, że Leon jest inny...Kolejnych dwóch obsługiwałam rękoma. Wszyscy doszli prawie w jednym momencie. Dostałam jeszcze strzała w twarz, za to, że byłam nie posłuszna. Bezsilnie opadłam na siano.  Gdy wyplułam nasienie oblecha na ziemię rzekł:
-Zlizuj to szmato.-posłusznie wykonałam polecenie. Tym razem już nie przyszli. Bolały mnie tamte okolice jak cholera. Ja pieprzę...Wyłam z bólu...Sytuacja powtarzała się kilka razy. Nie obchodziło ich, że miałam okres, czy, że mój narząd zaraz odpadnie i tak mnie posuwali. Na mojej skórze było coraz więcej ran. Jestem w ciężkim stanie nie mam siły.
-Ymm..Przez ten tydzień byłaś posłuszna...Łap.-rzucił mi paczkę narkotyków. Dzięki nim mam lepszy nastrój. Drżącymi rękoma otworzyłam foliową paczkę i wciągnęłam wszystko. Po nich zawsze byłam napalona i nie byłam sobą. Jeden z "łobuzów" wpadł do szopy.
-Oo..Cześć kocie wpadłeś do mnie? - wymruczałam seksownym głosem.
-Yy...-zaczął się jąkać. Wywróciłam teatralnie oczami. Podeszłam do niego i obsłużyłam jak trzeba.
-Wróć jeszcze.-szepnęłam...Po czym odpłynęłam.
*Leon*
Cały czas nie mogę przestać myśleć co te pieprzone skurwysyny robią Violettcie. Dlaczego pozwoliłem ją oddać. Nie mogę jej odbić, bo każde wejście jest obstawione. Muszę ją odkupić.
Wybrałem numer do Lorda odebrał po kilku sygnałach:
L: Oo...Postaraj się mocniej suko.-wyjęczał?
Le: Yymm...-odkaszlnąłem.
L: Aaa! Leon! Chcesz sprzedać mi kolejną niunię? Ta jest kiepska.
Le: Nie...Właściwie to chcę ją odkupić...
L: Nie ma opcji.
Le: Zapłacę każde pieniądze...
L: Wiesz ile będzie cię to kosztowało?
Le: Ile?
L: Twoje życie gnoju.-przełknąłem głośno ślinę.
Le: Trudno...
L: Jak chcesz...Spotkajmy się za dwa dni pod naszym mostem...Muszę ją dobrze wyruchać.
Rozłączyłem się.
Dla niej oddam nawet życie. To przeze mnie tam jest. Nic nie  zrobiła. Porwaliśmy ją, a później sprzedaliśmy.. Mam plan...
                                                                   ~♥~
Stoję pod mostem i czekam na Lorda. Podjechał tam spóźniony tym razem białym porsche. Wysiadł. Oczywiście z obstawą. Wyciągnął Violettę z bagażnika ubraną w skąpy strój. Pobita. Słaba wychudzona...I pewnie gwałcona codziennie. Następnie wyciągnął spluwę z kieszeni. Przełknąłem głośno ślinę. Widziałem na twarzy Violetty przerażenie. Wytrzeszczyła oczy. Nakierował na mnie rewolwer. Palec położył na spuście. Przymknąłem oczy...Byłem gotowy, na śmierć. Nagle poczułem jak upadam. I głośny strzał. Sturlałem się do rzeki. Ale ja żyję! W takim razie kto przyjął cios? Jak się okazało to Diego...Wyrwał pistolet od tyłu Lordowi i zabił go. Ochroniarze w panice uciekli. To wskakiwali do wody, lub odjechali białym sportowym autem. Widziałem jak Violetta przytuliła się do Diego i ucałowała go w usta. Zrobiło mi się źle. Smutno. Byłem zazdrosny. Wolę umrzeć niż mam patrzeć jak oni są w sobie zakochani. Podbiegli do mnie i wyciągnęli mnie z rzeki.
-Wszystko dobrze? - zapytała zmartwiona Violetta.
-Jasne.-bąknąłem pod nosem. Chciała mnie przytulić, ale się wyrwałem. Spojrzała na mnie z zdziwioną miną. Zauważyłem, że pod mostem leży cała uncja marihuany. Podniosłem ją i uciekłem stąd jak najszybciej. Mój kumpel i Viola lecieli za mną. Dobiegłem do domu...Rzuciłem uncję na łóżko. Położyłem się obok. Po chwili usłyszałem ciche pukanie do drzwi...
-Proszę...-odpowiedziałem z niechęcią.
-Co jest? - zapytała zmartwiona Violetta kładąc rękę na moim ramieniu.
-Nic, a co ma być...
-Dlaczego tak szybko uciekłeś? - podniosła jedną brew.
-B-bo...Mi się podobasz? A jak zauważyłem, że całujesz Diego to byłem zazdrosny..-wyznałem.
-Naprawdę? Ty mi też się podobasz. Skrzywdziłeś mnie tym, że mnie sprzedałeś za jebane narkotyki!-wściekła się.-Ale...Odbiłeś mnie...I chciałeś poświęcić życie dla mnie. To słodkie..-przyznała. -A Diego pocałowałam, bo uratował cię. To nic dla mnie nie znaczyło.-pogłaskała mnie po policzku. Przybliżyłem się do niej i wycałowałem jej usta. Tak mi ich brakowało.
-A to coś dla ciebie znaczyło ? - zapytałem po oderwaniu.
-Owszem.-ponownie wbiła się w moje usta. Gładziła mój tors.
-Dlaczego zawsze kochamy się po koce? - zapytałam zdezorientowany.
-Ymm..Nie wiem, ale czas to zmienić...-Całowaliśmy się bardzo brutalnie. Opadliśmy bezwładnie na łóżko. Co się stało chyba każdy wie.
                                                                          ~♥~
Obudziłem się w wyśmienitym humorze. Chciałem przytulić moją żabkę, ale przywitałem się pustą przestrzenią. Zorientowałem się, że moja ukochana stoi pod oknem w kusych majteczkach i koronkowym staniczku. Postanowiłem wykorzystać tę sytuację. Zakradłem się po cichu i ścisnąłem pośladek Violi. Aż podskoczyła.
-Weź mnie tak nie strasz.-zachichotała. Ja nadal masowałem jej pupcie.
-Jak wrażenia? Bez narkotyków.-wymruczałem jej do ucha całując szyję...
-Było cudownie...Pomimo tego, że byłam wcześniej gwałcona.-łza spłynęła jej po policzku.
-To wszystko moja wina.-odsunąłem się od niej.
-Nie Leon...Oni inaczej by cię zabili...-podeszła do mnie.
-I Co z tego? Zakochałem się  w tobie od pierwszego wejrzenia. Nie powinienem dać cię skrzywdzić.
-Proszę cię zapomnijmy o tym.-przytuliła się do mnie.
-Wciągnąłem cię w narkotyki...
-Heeej...Gdyby nie one nie poznałabym ciebie.-cmoknęła mnie w usta.
-W sumie racja...Ale żyłabyś spokojnie z Jasonem...
-Weź mi nie wspominaj o tym dupku..Nie potraktujesz mnie tak jak on prawda? - zapytała dla pewności.
-Nie śmiałbym. Już raz cię straciłem.-całowałem jej szyję.
-Czyli...Narkotyki były u nas drogą do miłości?
-Najwyraźniej tak..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Leon i Violetta żyli długo i szczęśliwie. Violetta zaszła w ciąże i urodziła Leonowi słodką Melanie.
Jest oczkiem w głowie tatusia. Porzucili nałóg i nie długo odbędzie się ich ślub.


=========================================

Blogi dziewczyn : 

3 komentarze: