One Shot pt. '' Narkotyki drogą do miłości "
On
- 24 przystojny chłopak. Szalenie przystojny, pociągający. Szaleje za
nim wiele dziewcząt. Jednak on nie jest zbytnio zainteresowany. Ma
kolegę, z którym jest wciągnięty w nałóg. Nałóg ach no tak. Są
uzależnieni od narkotyków. Nawet są ich dilerami. Pewnego razu jedna
osoba zmieni jego życie..
Ona-22
letnia dziewczyna. Szatynka o czekoladowych oczach. Śliczna, grzeczna,
urocza. Ma chłopaka o imieniu Jason. Pewnego razu w jej życiu zdarzy się
incydent, który wywróci jej życie do góry nogami.
<One shot będzie pisany z perspektywy Leona jak i Violetty>
*Violetta*
Kolejny
niesamowity dzień w Buenos Aires. Razem z Jasonem pałaszujemy
śniadanie. Siedzę jeszcze w piżamie, a mój chłopak w bokserkach.
Wepchnęłam resztę tosta do buzi i postanowiłam iść się ubrać.
Podreptałam powolnym krokiem do łazienki. Rozebrałam się do naga i
wzięłam prysznic. Zaraz po tym umyłam zęby, zrobiłam makijaż oraz
ubrałam się w w ten zestaw. <Od
aut: To ten drugi zestaw ;3> Poprawiłam włosy. Wyszłam z
pomieszczenia. Mój chłopak podszedł do mnie i ucałował mój polik.
Chwyciłam torbę, z którą chodzę na uczelnię i wyszłam z domu.
Przechadzałam się uliczkami. Teraz została mi ostatnia ulica mianowicie
najgorsza. Nazywała się "Chobinowskiego 4". Bałam się zawsze tam
chodzić. Kręci się tam kilka podejrzanych typów. Właśnie weszłam w ich
bramę a w niej stało kilka kolesi handlujących marihuaną. Gdy zobaczyli,
że przechodzę pośpiesznie schowali woreczki do kieszeni. Jeden z nich
podszedł do mnie i przycisnął mnie swoim ciałem do ściany.
-Nic nie widziałaś Rozumiesz? - warknął łapiąc mnie za szyję. Przytaknęłam delikatnie głową.
Wystraszona jak najszybciej chciałam od nich odejść lecz zatrzymał mnie głos jednego z dilerów:
-Stój. Skąd mamy pewność, że nas nie wydasz? -podszedł do mnie. Wow..Ten był zniewalająco przystojny. Kurde o czym ty myślisz!
-Nie nie wydam..-mówiłam przestraszona.
-Tsa jasne.-bąknął z ironią.-Od razu polecisz na policję.-zakpił.
-Nie, nie przysięgam...-dosłownie błagałam ich.
-Przydasz nam się. Weźcie ją.-rozkazał i zaciągnęli mnie do jakiegoś domu.
-Siedź.
Niech ci nic głupiego nie przychodzi do głowy.-Zabrali mi telefon i
torbę. Siedziałam tam dwie godziny. I nagle wparował do pomieszczenia
ten przystojniak.
-Siema jak tam? - spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Srak! Puśćcie mnie! Mój chłopak pewnie się martwi! - łza spłynęła mi po poliku.
-Wysłaliśmy mu wiadomość, że nie wrócisz na noc.-oznajmił.
-Ile macie zamiar mnie tutaj trzymać? - łkałam.
-Tyle ile będzie trzeba. Nie płacz laleczko.-starł moje łzy. Pod wpływem jego dotyku moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Wypieprzaj.-wysyczałam.
-Za
chwilę dostaniesz jedzenie.-mruknął mi do ucha i wyszedł. Wrócił po
piętnastu minutach z sałatką i napojem mówiąc: "Jedz" . Zjadłam
dosłownie wszystko. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Woow...Czułam się
genialnie...odlot... Zajebiście. Nie byłam sobą. Stałam się odważna.
Zaczepiałam wszystkich. Przystojniak wszedł do pokoju. Uśmiechnęłam się
do niego.
-Chodź do mnie koocie..-wymruczałam.
-Widzę, że już się rozluźniłaś..-mruknął.
-Pewnie...Wiesz,
jesteś cholernie przystojny i seksowny.-zaczęłam.-Pragnę
cię.-wyszeptałam i wygięłam się przed nim niczym kotka. Przybliżył się
do mnie i wbił w moje usta. Co się stało to chyba każdy już wie....
~♥~
Obudziłam
się ze strasznym bólem głowy. Poczułam jak robi mi się zimno.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Westchnęłam głośno. Czyli
nadal tutaj tkwię. Spojrzałam w dół. O Boże jestem naga! Z kim ja to
zrobiłam. Dookoła prezerwatywy moja bielizna i ubrania. Jestem
delikatnie upaćkana spermą po brzuchu. Matko...Zdradziłam Jasona...On mi
nie wybaczy. Pieprzyłam się z jakimś fagasem. Nie, nie nie! Byłam pod
wpływem tego świństwa. Ale muszę przyznać było cudownie. Nie pamiętałam
za bardzo tego seksu, ale wiem, że było mi dobrze. Nie zdążyłam
podnieść ubrań z podłogi, a do pokoju wpadł ten seksiak. Szybko zakryłam
się kołdrą.
-Nie musisz się zakrywać widziałem cię nago.-odezwał się i uśmiechnął się cwaniacko.
-To nie znaczy, że teraz możesz. Nafaszerowaliście mnie tym świństwem! - rozpłakałam się.
-EEej..No nie płacz.-podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. Wtuliłam się w niego jak przytulanka.
-Tęsknie za chłopakiem.-łkałam.
-Tak...Za chłopakiem.-odsunął się ode mnie.
-O co chodzi?
-Napisał na twój telefon, że wyruchał inną i jest lepsza.-oznajmił, a mi się niedobrze zrobiło.
-Nie kłam! - warknęłam. Pokazał mi wiadomość, a ja upadłam bezwładnie na łóżko.
-Był dupkiem, że stracił taką laskę jak ty.-pogłaskał mnie po nagim ramieniu.
-Jeśli myślisz, że po tym tekście będę twoja to się grubo mylisz.-schowałam twarz w poduszki.
-Co? Nie podobam ci się ani trochę? - mruknął.
-N-nie...Nie znam cię! Porwaliście mnie nafaszerowaliście tym świństwem! Nienawidzę cię! -wrzasnęłam z pod poduszki.
-Ymm..W takim razie jestem Leon.-przedstawił się.
-Violetta.-bąknęłam.-Teraz wypad chcę się ubrać.-nakazałam.
-Jasne,
jasne...-podniósł ręce w geście obronnym i wyszedł. Westchnęłam głośno.
W torbie miałam zapasowe ubrania do szkoły zawsze je biorę. Ubrałam się
w nie. Po chwili szatyn wpadł tutaj jak torpeda, aż podskoczyłam.
-Co się dzieję?- zapytałam przerażona.
-Idziemy.
Wstawaj.-rozkazał łapiąc mnie za ramię. Wyprowadził mnie z pokoju.
Narzucił na mnie swoją bluzę i wyszliśmy z budynku. Wdychałam jego
cudowne perfumy. Wsiedliśmy do auta i po paru minutach byliśmy na
miejscu.
~♥~
-Ile za nią dajecie? - zwrócił się jeden obleśny facet do Leona i tego drugiego.
-Yhm..Pomyślmy...Pięćdziesiąt
tysięcy, plus uncję marihuany.-odpowiedział ten drugi. Spojrzałam
przerażona na Leona. Nie chcę! Nie!
-Stoi.-podali
sobie rękę.-Mikey podaj panom pieniążki i towar.-zaśmiał się. Czarny
Olbrzym wstał i podał walizkę z pieniędzmi i karton z narkotykami.
Kolega Leona spojrzał do walizki i przeliczył kasę. Zgadzała się
niestety. Marihuana była w porządku więc czas na mnie. Popchnął mnie w
stronę obleśnego faceta spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach..
-Ładna,
cycata. Ciekawe czy dobra w tych sprawach.-zaśmiał się szyderczo. Leon
skinął ochoczo głową. Spojrzałam na niego z pogardą i miną w stylu:
"Dlaczego?" .
-Dobra
jedziemy.-zwrócił się do strażników. Wziął mnie za krocze i podniósł na
ręce. Wsiedliśmy do pomarańczowego ferrari. Odjechali z piskiem opon.
Siedziałam z tyłu razem z tym oblechem. Rozebrał mnie do bielizny.
Siedziałam tam taka obnażona zawstydzona. Zaczął dotykać moich piersi
macać je. Zaczął je lizać. Skrzywiłam się z obrzydzenia. Jak Leon to
robił było o wiele lepiej. Rozchylił moje majtki i ściskał z całych sił
moją kobiecość. Bolało. Jęknęłam z bólu. Co było błędem bo dostałam w
twarz. Złapałam się za obolałe miejsce. Zaśmiał się kpiąco.
-Dokończę
jak dojedziemy suczko.-warknął. Ubrałam na siebie pozostałe części
ubrań. Dwadzieścia minut i byliśmy w jakiś szopach. Zamknęli mnie w
jednej z nich i wyszli. Po chwili obleśni facet wszedł do mnie.
Wystraszyłam się. Nie chciałam dostać ponownie w twarz więc posłusznie
wykonywałam jego polecenia:
-Gotowa
jesteś? - pokiwałam przecząco głową.-Trudno. Na początek mnie
obsłużysz. Później kolegów.-zaśmiał się. Rozpiął rozporek i ściągnął
slipy, z których wyskoczył członek. Spojrzałam na niego z niesmakiem.
-Na
co czekasz.-warknął podreptałam niepewnie do niego. Obrzydziłam się i
zaczęłam mu obciągać. Dociskał moją głowę jeszcze bardziej. Gdy miał się
spuścić weszli do szopy inni delikwenci.
-Mm..Patrzcie jaka suczka.-zaśmiali się chórem.-Co mamy zrobić? - zwrócili się do lorda.
-Co
chcecie dziś jest wasza.-moje przerażenie sięgało zenitu. Zerwali ze
mnie bluzkę majtki. Jeden z nich złapał moje pośladki i masował je. Dał
mi siarczystego klapsa. Chciałam zawyć, ale wielki narząd uniemożliwiał
mi to. Splunął po między moje pośladki, na co przeszedł mnie dreszcz
obrzydzenia. Wsunął swój instrument w moją dupę. Cholernie bolało. Z
moich oczu leciały łzy. Kolejny zaś macał moją kobiecość, w którą bez
zastanowienia wbił się. Miałam zajęte każde dziurki. Czułam się jak
dziwka. Dlaczego mnie to spotkało...Myślałam, że Leon jest
inny...Kolejnych dwóch obsługiwałam rękoma. Wszyscy doszli prawie w
jednym momencie. Dostałam jeszcze strzała w twarz, za to, że byłam nie
posłuszna. Bezsilnie opadłam na siano. Gdy wyplułam nasienie oblecha na
ziemię rzekł:
-Zlizuj
to szmato.-posłusznie wykonałam polecenie. Tym razem już nie przyszli.
Bolały mnie tamte okolice jak cholera. Ja pieprzę...Wyłam z
bólu...Sytuacja powtarzała się kilka razy. Nie obchodziło ich, że miałam
okres, czy, że mój narząd zaraz odpadnie i tak mnie posuwali. Na mojej
skórze było coraz więcej ran. Jestem w ciężkim stanie nie mam siły.
-Ymm..Przez
ten tydzień byłaś posłuszna...Łap.-rzucił mi paczkę narkotyków. Dzięki
nim mam lepszy nastrój. Drżącymi rękoma otworzyłam foliową paczkę i
wciągnęłam wszystko. Po nich zawsze byłam napalona i nie byłam sobą.
Jeden z "łobuzów" wpadł do szopy.
-Oo..Cześć kocie wpadłeś do mnie? - wymruczałam seksownym głosem.
-Yy...-zaczął się jąkać. Wywróciłam teatralnie oczami. Podeszłam do niego i obsłużyłam jak trzeba.
-Wróć jeszcze.-szepnęłam...Po czym odpłynęłam.
*Leon*
Cały
czas nie mogę przestać myśleć co te pieprzone skurwysyny robią
Violettcie. Dlaczego pozwoliłem ją oddać. Nie mogę jej odbić, bo każde
wejście jest obstawione. Muszę ją odkupić.
Wybrałem numer do Lorda odebrał po kilku sygnałach:
L: Oo...Postaraj się mocniej suko.-wyjęczał?
Le: Yymm...-odkaszlnąłem.
L: Aaa! Leon! Chcesz sprzedać mi kolejną niunię? Ta jest kiepska.
Le: Nie...Właściwie to chcę ją odkupić...
L: Nie ma opcji.
Le: Zapłacę każde pieniądze...
L: Wiesz ile będzie cię to kosztowało?
Le: Ile?
L: Twoje życie gnoju.-przełknąłem głośno ślinę.
Le: Trudno...
L: Jak chcesz...Spotkajmy się za dwa dni pod naszym mostem...Muszę ją dobrze wyruchać.
Rozłączyłem się.
Dla niej oddam nawet życie. To przeze mnie tam jest. Nic nie zrobiła. Porwaliśmy ją, a później sprzedaliśmy.. Mam plan...
~♥~
Stoję
pod mostem i czekam na Lorda. Podjechał tam spóźniony tym razem białym
porsche. Wysiadł. Oczywiście z obstawą. Wyciągnął Violettę z bagażnika
ubraną w skąpy strój. Pobita. Słaba wychudzona...I pewnie gwałcona
codziennie. Następnie wyciągnął spluwę z kieszeni. Przełknąłem głośno
ślinę. Widziałem na twarzy Violetty przerażenie. Wytrzeszczyła oczy.
Nakierował na mnie rewolwer. Palec położył na spuście. Przymknąłem
oczy...Byłem gotowy, na śmierć. Nagle poczułem jak upadam. I głośny
strzał. Sturlałem się do rzeki. Ale ja żyję! W takim razie kto przyjął
cios? Jak się okazało to Diego...Wyrwał pistolet od tyłu Lordowi i zabił
go. Ochroniarze w panice uciekli. To wskakiwali do wody, lub odjechali
białym sportowym autem. Widziałem jak Violetta przytuliła się do Diego i
ucałowała go w usta. Zrobiło mi się źle. Smutno. Byłem zazdrosny. Wolę
umrzeć niż mam patrzeć jak oni są w sobie zakochani. Podbiegli do mnie i
wyciągnęli mnie z rzeki.
-Wszystko dobrze? - zapytała zmartwiona Violetta.
-Jasne.-bąknąłem
pod nosem. Chciała mnie przytulić, ale się wyrwałem. Spojrzała na mnie z
zdziwioną miną. Zauważyłem, że pod mostem leży cała uncja marihuany.
Podniosłem ją i uciekłem stąd jak najszybciej. Mój kumpel i Viola
lecieli za mną. Dobiegłem do domu...Rzuciłem uncję na łóżko. Położyłem
się obok. Po chwili usłyszałem ciche pukanie do drzwi...
-Proszę...-odpowiedziałem z niechęcią.
-Co jest? - zapytała zmartwiona Violetta kładąc rękę na moim ramieniu.
-Nic, a co ma być...
-Dlaczego tak szybko uciekłeś? - podniosła jedną brew.
-Naprawdę?
Ty mi też się podobasz. Skrzywdziłeś mnie tym, że mnie sprzedałeś za
jebane narkotyki!-wściekła się.-Ale...Odbiłeś mnie...I chciałeś
poświęcić życie dla mnie. To słodkie..-przyznała. -A Diego pocałowałam,
bo uratował cię. To nic dla mnie nie znaczyło.-pogłaskała mnie po
policzku. Przybliżyłem się do niej i wycałowałem jej usta. Tak mi ich
brakowało.
-A to coś dla ciebie znaczyło ? - zapytałem po oderwaniu.
-Owszem.-ponownie wbiła się w moje usta. Gładziła mój tors.
-Dlaczego zawsze kochamy się po koce? - zapytałam zdezorientowany.
-Ymm..Nie
wiem, ale czas to zmienić...-Całowaliśmy się bardzo brutalnie.
Opadliśmy bezwładnie na łóżko. Co się stało chyba każdy wie.
~♥~
Obudziłem
się w wyśmienitym humorze. Chciałem przytulić moją żabkę, ale
przywitałem się pustą przestrzenią. Zorientowałem się, że moja ukochana
stoi pod oknem w kusych majteczkach i koronkowym staniczku. Postanowiłem
wykorzystać tę sytuację. Zakradłem się po cichu i ścisnąłem pośladek
Violi. Aż podskoczyła.
-Weź mnie tak nie strasz.-zachichotała. Ja nadal masowałem jej pupcie.
-Jak wrażenia? Bez narkotyków.-wymruczałem jej do ucha całując szyję...
-Było cudownie...Pomimo tego, że byłam wcześniej gwałcona.-łza spłynęła jej po policzku.
-To wszystko moja wina.-odsunąłem się od niej.
-Nie Leon...Oni inaczej by cię zabili...-podeszła do mnie.
-I Co z tego? Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Nie powinienem dać cię skrzywdzić.
-Proszę cię zapomnijmy o tym.-przytuliła się do mnie.
-Wciągnąłem cię w narkotyki...
-Heeej...Gdyby nie one nie poznałabym ciebie.-cmoknęła mnie w usta.
-W sumie racja...Ale żyłabyś spokojnie z Jasonem...
-Weź mi nie wspominaj o tym dupku..Nie potraktujesz mnie tak jak on prawda? - zapytała dla pewności.
-Nie śmiałbym. Już raz cię straciłem.-całowałem jej szyję.
-Czyli...Narkotyki były u nas drogą do miłości?
-Najwyraźniej tak..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Leon i Violetta żyli długo i szczęśliwie. Violetta zaszła w ciąże i urodziła Leonowi słodką Melanie.
Jest oczkiem w głowie tatusia. Porzucili nałóg i nie długo odbędzie się ich ślub.
=========================================
Blogi dziewczyn :
Cudowny :*
OdpowiedzUsuńBoski i zły adres bloga :/
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję za pierwsze miejsce ;*
OdpowiedzUsuń