środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 26. Muszę to przemyśleć.

Rozdział dedykuje : Szalona Blondyneczka

Przeczytaj notatkę pod Rozdziałem !!!! :)

=============================


*Leon*

Violetta nadal na mnie siedziała. Jakoś nie mogę sobie uświadomić ,że z nią dzisiaj spałem. Przecież ona mam chłopaka. A ja ? Ja jestem prawie z Vanessą. Tak podoba mi się Vanessa. Jest tak słodka gdy się uśmiecha. Wyznałem jej swoje uczucia wczoraj przed ślubem Fran. I powiedziała ,że musi sobie to wszystko przemyśleć. Ale powiedziała jeszcze ,że też jej się bardzo podobam. Z czego bardzo się cieszę. A co do Violetty. Nie wiem co o tym myśleć.
- Leon. Mam dla ciebie propozycje. - oznajmiła.
- Jaką. ? - zapytałem ciekawy.
- Oboje wiemy ,że jest nam razem dobrze w łóżku. - to prawda , Viola jest najlepsza w łóżku. - Ale już się nie kochamy. - powiedziała.
- Co związku z tym ? - spytałem ,bo nie za bardzo nie rozumiem o co jej chodzi.
- Może spotykalibyśmy się w niektóre wieczory. - powiedziała uwodzicielskim głosem. - To będzie czysty  przyjacielski seks bez zobowiązań. Bez uczyć. Bez niczego. Sam seks. - wyszeptała mi do ucha.
- Nie poznaje cię. - powiedziałem ze śmiechem. - Nigdy taka nie byłaś. Muszę to przemyśleć. - dodałem.
- Dobrze. Zadzwoń do mnie dzisiaj. - oznajmiła i wstała ze mnie. Zrzuciła moją koszulę i został tylko w bieliźnie. Tęskniłem za jej ciałem. Seks z nią to czysta przyjemność. Założyła na siebie wczorajszą sukienkę z wesela.
- Dziękuje za wspaniałą noc. Mam nadzieje ,że to powtórzymy. - powiedziała i musnęła moje usta. Wyszła z mojego domu. Zacząłem się ubierać. Założyłem tylko spodnie od dresu. Po wykonaniu czynności. Udałem się do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Muszę jeszcze dzisiaj iść do firmy ojca. Wiem ,że dzisiaj niedziela ,ale mamy strasznie dużo roboty. Więc ustaliśmy ,że idziemy też dzisiaj. Postanowiliśmy ,że pracę zaczniemy o godzinie 13:00. A jest 12:23 muszę się pośpieszyć jak chcę dotrzeć tam na czas. Ubrałem jeszcze koszulę. i wziąłem kluczyki od mojego auta. Ruszyłem do firmy. Najpierw udałem się do mojego ojca.
- Dzień dobry. - powiedział.
- Cześć tato. - oznajmiłem. Nie jestem zachwycony ,że muszę pracować w niedziele.
- Wszystkie papiery ,które masz uzupełnić są u ciebie na biurku. - oznajmił.
- Dobrze. - powiedziałem i skierowałem się do mojego biura. Zobaczyłem ,że w gabinecie Vanessy świeci światło. Uchyliłem lekko drzwi i zobaczyłem blondynkę stała przy szklanej ścianie przez ,które podziwiała całe Buenos Aires. Podszedłem cichutko do niej i przytuliłem ją do siebie od tyłu.
- Co porabia najpiękniejsza dziewczyna w tym mieście ? - zapytałem.
- Nic. - powiedziała ,a ja musnąłem jej policzek. - Myślałam nad tym co mi wczoraj powiedziałeś. - oznajmiła odwracając się do mnie przodem.
- A co ci powiedziałem ? - zapytałem uwodzicielskim głosem.
- Leon nie czas na żary. - powiedziała siadając na obrotowym krześle. Kucnąłem naprzeciwko jej.
- Dobra. Masz racje. Przepraszam. A mogę wiedzieć co wymyśliłaś ? - zapytałem ciekawy.
- Wiesz ,że to będzie dziwne ,że pracownica spotyka się z szefem. ?
- Ale ja nie jestem twoim szefem. Mój ojciec nim jest. Ja jestem jedynie jego zastępcą. - powiedziałem.
- Ale jak to będzie ? Co ludzie zaczną gadać ? Że spotykam się z tobą tylko dla pieniędzy. - powiedziała smutna.
- Nie obchodzi mnie co będą mówić ludzie. Obchodzi mnie to ,że cię kocham i ,że bardzo mi się podobasz. - oznajmiłem patrząc w jej oczy.
- Też cię kocham. - powiedziała i się we mnie wtuliła.
- Czyli ,że zostaniesz moją dziewczyną ? - zapytałem.
- Oczywiście. - powiedziała i zmniejszyła odległość między nami. Oddałem pocałunek z czystą przyjemnością.

*Diego*

Siedzę sobie w salonie i oglądam mecz.
- Fran ! - krzyknąłem.
- Idę. - usłyszałem jej aksamitny głos. Po niedługiej chwili zjawiła się obok mnie. - Co chcesz ? - zapytała.
- Choć tu do mnie. - powiedziałem wskazując na moje kolana. Usiadła na nich. Pocałowałem ją.
- No to powiesz mi co chcesz ? - zapytała.
- Skąd pewność ,że coś chcę ? - spytałem.
- Bo zawsze coś chcesz. - zaśmiała się.
- No bo mieliśmy lecieć na Hawaje. - zacząłem.
- A co to nie jest aktualne ? - spytała smutna.
 -Oczywiście ,że jest. Tylko czy ty możesz latać samolotem ? - zapytałem.
- A czemu ma nie móc ? - zaśmiała się.
- No wiesz... jesteś w ciąży.
- Diego ciąża to nie choroba. - musnęła moje usta.
- Ale jesteś pewna ,że nie zagraża to naszemu dziecku ? - spytałem dla jasności.
- Z dzieckiem będzie wszystko dobrze.
- Jesteś tego pewna ?
- Tak jestem pewna. - zaśmiała się.
- Czemu się śmiejesz ?
- Jesteś strasznie opiekuńczy. - wyjaśniła.
- Po prostu chcę ,żeby moje dziewczyny były bezpieczne. - oznajmiłem.
- Dziewczyny ? Skąd pewność ,że to dziewczynka ? - spytała z uśmiechem.
- Jestem jej ojcem. Po prostu to czuje. Będzie piękna jak ty. - powiedziałem.
- A jak chcesz ją nazwać ? - spytała wyglądała na ciekawą.
- Jeszcze nie wiem, ale wiem ,że tą wiadomość podejmiemy wspólnie. - pocałowałem ją namiętnie ,a ona oddała mi pocałunek.

===============================================

Postanowiłam ,że od teraz będę dedykować wam rozdziały c ; 
Dedyk dostanie ta osoba ,której spodoba mi się najbardziej komentarz pod rozdziałem :D 
Więc komentujcie to może wy dostaniecie dedyk : )

Jak podoba się rozdział ?? :)
Mi tak sobie. Ale mam nadzieje ,że skomentujecie : )
Nowa parka *.* Leon i Vanessa : *
U Diego i Fran będzie dziewczynka ?
Tego jeszcze nie wiem  xd
Czy Leon się zgodzi na propozycje Violetty ??
To już w następnym rozdziale c;
A teraz : 

21 ( i więcej ) komentarzy = next
Do następnego : **

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 25. Miałem cudny sen.

Rozdział dedykuje : Zuzanna Socka

================================================

*Violetta*

Zabawa trwa w najlepsze. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się bawiłam. Jestem już pod lekkim wpływem alkoholu. Leon z Diego to już ledwo stoją w końcu musieli wypić za zdrowie jeszcze nienarodzonego dziecka Fran i jej męża. Bardzo się cieszę ,że są razem szczęśliwi. Trochę mi smutno ,że nie ma Zacka ,ale to jego strata.
- Zatańczy panienka ze mną ? - usłyszałam głos szatyna. Uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam jego rękę. Udaliśmy się pijani na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć śmiejąc się przy tym. I jak zwykle zaczęła lecieć wolna piosenka. Zarzuciłam swoje ręce na szyje chłopaka. A on swoje na moją talie. Wtuliłam się lekko w niego nie protestował. Zaczął mi coś mówić do ucha ,ale nie rozumiałam przez jego stan. Zaśmiałam się lekko i poczułam jak dłonie Verdas'a przesuwają się na moje pośladki.
- Leon zabierz te ręce. - powiedziałam oschle.
- Im tam jest dobrze. - oznajmił z uśmiechem. Już nic nie mówiłam tylko przeniosłam jego ręce na moją talie. Ale on był uparty i suną swoje na moje pośladki ,lekko je ściskając. Nie wiem czemu ,ale zachciało mi się go teraz pocałować. Spojrzałam na jego miękkie usta i posłałam mu lekki uśmiech. Wbiłam się w te jego boskie usta. Oddał pocałunek pogłębiając go.
- Może pójdziemy do ciebie ? - zapytałam się nie zastanawiając na tym co mówię.
- Jeśli chcesz. - zaśmiał się lekko i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Musnął lekko moje usta. Gdy znaleźliśmy się w domu szatyna usieliśmy na kanapie. Przybliżył się do mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Zaczęłam go pogłębiać on się nie sprzeciwiał. Po niedługiej chwili zaczął całować moją szyję. Powolutku zaczął odpinać zamek mojej sukienki. Ja nie chciałam być  dłużna więc zaczęłam rozpinać jego koszulę w kratę. Po chwili górna część jego garderoby leżała na podłodze. Wziął mnie na ręce ciągle całując i zaniósł do naszej sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżku. Zaczął całować mój dekolt. Teraz ja się odwróciłam więc ja byłam na górze. Zaczęłam jeździec palcem po jego torsie z góry na dół. Po chwili dotarłam go mojego celu. Szybko ściągnęłam mu spodnie. Zaczęłam znów całować jego usta. Jedną ręką spoczywała na jego policzku ,a druga powędrowałam pod jego bokserki lecz nie zdążyła ,iż on szybko odwrócił się i teraz to Leon grał pierwsze skrzypce. Po chwili zdjął moje majteczki. Zaczął całować moją muszelkę. I znów zaczął całować moje usta. Schodząc coraz to niżej. Ściągną mój stanik. I zaczął ściskać moje piersi. Podobało mi się to ,ale musiałam to przerwać odwracając się i kładąc się na nim. Ściągnęłam mu bokserki. Zobaczyłam jego przyjaciela już stał na baczności. Zaczęłam lizać jego główkę. Po niedługiej chwili robiłam mu tak zwanego loda. Leon nadawał mi ruchów swoją ręką. Słyszałam jak szybko oddycha.
- Violuuu.... ja nie... - jęknął. - ... wytrzymam. - dokończył i znów usłyszałam jego jęk i po chwili poczułam jego maź w moich ustach. Połknęłam wszystko ,żeby nic się nie zmarnowało. Leon był teraz na górze. Uśmiechnął się do mnie zadziornie i wbił się we mnie bardzo brutalnie. Na początku ,aż pisnęłam z bólu. Ale potem to już sama rozkosz.

*Francesca*

Obudziłam się rano ok. 9:00. Diego jeszcze spał i leciutko pochrapywał. Uśmiechnęłam się na jego widok i zaczęłam się mu przyglądać. Jak się obudzi pewnie strasznie będzie go głowa bolała. Przyglądałam się jego klatce ,która unosiła się ,a po chwili opadała. Zaczął się budzić.
- Hej skarbie. - powiedziałam cichutko ,żeby nie wywołać jeszcze większego bólu u mojego męża.
- Witaj. - powiedział i musnął moje usta. - Głowa mnie boli. - powiedział łapiąc się za nią.
- Przejdzie ci. - zaśmiałam się cichutko.
- Dużo wczoraj wypiłem ? - zapytał patrząc w sufit.
- Sporo. - zaśmiałam się.
- Miałem cudny sen. - powiedział z uśmiechem.
- A co ci się śniło ? - zapytałam ciekawa.
- Śniło mi się ,że powiedziałaś mi ,że jesteś w ciąży. - uśmiechnął się w moją stronę. - Może zrobimy sobie takiego małego szkraba. ? - zapytał uwodzicielskim głosem.
- Ale to prawda ja jestem w ciąży. Powiedziałam ci to wczoraj na weselu. - zaśmiałam się.
- Musiałem nieźle pochlać jak tego nie pamiętam. - powiedział. - Przepraszam. - oznajmił ze smutkiem.
- Nie masz za co.- powiedziałam.
 - Bardzo się cieszę. - oznajmił kładąc swoją dłoń na mój jeszcze płaski brzuch. - Tatuś bardzo się kocha. - powiedział do naszego dziecka.


*Violetta*

O cholera moja głowa. To była moja pierwsza myśli jak się obudziłam. Zobaczyłam ,że obok śpi Leon. Co on do cholery robi w moim domu.? Rozejrzałam się w okół ,ale to jest jego sypialnia. Jak ja się ty znalazłam?  Ja jestem naga. Nie no przespałam się ze swoim byłym. Zdradziłam Zacka. Ale chwila. Nie jest mi z tym źle. Przypomniałam sobie wczorajszą noc z Verdas'em. Wstałam i założyłam na siebie moją bieliznę. i koszule chłopaka. Zobaczyłam ,że jego oczy się jeszcze nie otworzyli ,czyli jeszcze śpi. Bez zastanowienia usiadłam na nim rozkrokiem i wbiłam się w jego usta. Zaczął oddawać pocałunek. Pomrukiwał nie kiedy. Pocałowałam jego żuchwę na koniec i musnęłam jego usta. Oderwałam się od niego. Zaczął otwierać swoje śliczne zielone oczka.
- Violetta ? Co ty tu robisz ? - zapytał oszołomiony.
- Przypomnij sobie noc. - powiedziałam.
- My... - zaczął.
- Tak. - odpowiedziałam.

===================================================

Jak się podoba ? 
Mam nadzieje ,że chociaż trochę :)
Długo się zastanawiałam czy nie usunąć tego bloga ;c 
Ale zaczęłam czytać wasze komentarze pod wszystkimi rozdziałami :D 
Ciesze się ,że mnie czytacie i postanowiłam ,że nie usunę bloga :) 

Co w następnym rozdziale ? 
Violetta będzie miała propozycje dla Leona ^^ 
Czy będą razem ? Odpowiedź brzmi '' nie '' c : 
A teraz : 

20 ( i więcej ) komentarzy = Next 
Do następnego : *** 

piątek, 19 grudnia 2014

Najważniejszy dzień Jorgistas !!!

To właśnie dzisiaj nasz idol Jorge Blanco kończy 23 lata < 33
Już od 2012 roku gra w filmie ,który tak bardzo lubimy. :)

Pamiętacie 1 sezon i jego grzywkę *.* ?
Miał wtedy taką grzywkę wyglądał słodko ,a teraz ? Teraz też jest słodki ,ale bardziej stanowczy w swoich życiowych wyborach < 33

A drugi sezon ? :
Zawsze będzie ideałem wszystkich Jorgisatas < 33
W drugim sezonie wiele się działo ,ale nie był to mój ulubiony sezon ze względu na małą ilość Leonetty ;c
Ale w trzecim sezonie jest jej dużo mimo ,że Leon i Violetta przeżywali trudne dla siebie chwile i tak zawsze prawdziwa miłość przetrwa wszystko < 33

Trzeci sezon :
Przez te trzy sezony Leon się bardzo zmienił < 33

A teraz kilka gifów z Jorge Blanco < 333












NAJLEPSZEGO JORGE !!!!!!!

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 24 .Cieszę się ,że sobie kogoś znalazłaś.


=========================================

*Violetta*

Wczoraj Zack pojechał w delegacje do Stanów Zjednoczonych ,a dzisiaj jest ślub Fran i Diego smutno mi ,że idę sama. Już 12:00 ,a ślub o 15:00. Zaczęłam się przygotowywać do najważniejszego dnia w życiu mojej najlepszej przyjaciółki. Bardzo się cieszę ,że moje i Leona rozstanie nie wpłynęło na naszą przyjaźń. Włożyłam na siebie krótką czerwoną sukienkę. Włosy zostawiłam lekko pofalowane. Wykonałam jeszcze lekki makijaż na swoją cerę. Gdy skończyłam zobaczyłam ,że zegar wskazywał godzinę 13:20. Już niedługo ślub. Muszę się pośpieszyć. Chwyciłam do ręki moją czarną małą torebkę. Zamknęłam drzwi na klucz i udałam się na piechotę do Fran ,bo miałam blisko. Dotarłam po około 5 minutach. Zapukałam do drzwi i poczekałam chwilę. Otworzyła mi Fran. Była prawie gotowa włosy miała spięte w luźnego koka.
- Hej. Choć. - powiedziała zapraszaj mnie gestem ręki.
- Hej. Czemu nie masz na sobie jeszcze sukienki ? - zapytałam szybko.
- Właśnie miałam zakładać. Pomożesz mi oczywiście. -zaśmiała się. Udałyśmy się do salony ,gdzie na wieszaku wisiała śliczna biała suknia ślubna. Francesca ubrała suknie po czym zapięłam jej suwak z tyłu. Wpięłam jej welon i jej czarne włosy.
- Jesteś gotowa. - powiedziałam z uśmiechem ,przyglądając się jej.
- Nie jestem pewna.- powiedziała siadając na łóżku.
- Coś się dzieje. ? - zapytałam.
- Nie wiem czy wytrzymam całe wesele. - powiedziała.
- Czemu ?
- Nie mogę patrzeć na jedzenie. Robi mi się niedobrze. - poinformowała mnie.
- Czy ty.... - kiwnęła głową na tak. - Gratuluje. - powiedziałam przytulając się do panny młodej.
- No nie wiem czy jest czego gratulować. - powiedziała smutna.
- Nie chcesz tego dziecka ? - zapytałam.
- Nie wiem. To się wszystko dzieje za szybko. - oznajmiła.
- Wszystko będzie dobrze. Nosisz w brzuszku mojego chrześniaka. - zaśmiałam się.
- Skąd pewność ,że będziesz chrzestną ? - zapytała.
- A nie ?
- Jasna ,że będziesz. - zaśmiała się i się przytuliłyśmy. Bardzo się cieszę szczęściem Fran wiem ,że Diego to ten jedyny dla niej. Jeszcze jak się dowie o ciąży swojej przyszłej żony. Jestem pewna ,że się ucieszy.
- Francesca !!! - usłyszeliśmy krzyk z dołu.
- Jestem w salonie. !  - odkrzyknęła i już po chwili usłyszeliśmy kroki w naszą stronę.
- Wiesz ,że za pół godziny jest twój ślub ? -  powiedział jeszcze nie wchodząc do pokoju. - O... hej. - powiedział z uśmiechem Leon gdy mnie zobaczył.
- Hej. - odpowiedziałam.
- Musimy się pośpieszyć jak chcesz zdążyć. - powiedział kierując się do swojej siostry.
- Już jedziemy. - powiedziała wstając szybko z łóżka. Pojechaliśmy samochodem Verdas'a do kościoła ,w którym już był Diego. Ceremonia trwała może ze 2 godziny ,aż w końcu nastąpiły ich słowa.
- Ja Francesca Verdas biorę sobie Ciebie Diego za męża i ślubuje ci miłość ,wierność i uczciwość małżeńską oraz ,że cię nie opuszczę ,aż do śmierci. - powiedziała ze łzami w oczach.
- Ja Diego Dominguez biorę sobie Ciebie Francesco za żonę i ślubuje ci miłość , wierność i uczciwość małżeńską oraz ,że cię nie opuszczę ,aż do śmierci. - powiedział patrząc w jej oczy. Stali tak chwilę zapatrzeni w siebie.
- Francesco przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości do ciebie. - oznajmił wkładając jej obrączkę na jednego z palców.
- Diego przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości do ciebie. - włożyła mu obrączkę.
- Możesz pocałować pannę młodą. - oznajmił ksiądz. A Diego uczynił to z wielką przyjemnością.
Wesele trwa w najlepsze. Niestety ,albo stety siedzę obok Leona. Ale po drugiej stronie mojej stronie jest Fran.
- Kiedy powiesz Diego ? -zapytałam cicho ciekawa.
- Nie wiem jeszcze. - powiedziała również szeptem.
- Jakieś tajemnice przed Diego ? - zapytał się Leon szeptem lekko się śmiejąc.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - powiedziała siostra szatyna.
- Spokojnie. - powiedziała podnosząc rąk w geście samoobrony.
- Co tam sobie szepczecie ? - zapytał Diego siadając obok swoje żony i pocałował ją w czółko.
- Nic... Violetta... powiedziała mi ,że.... idzie... zatańczyć..... yyyy... z Leonem. - powiedziała Fran jąkając się.
- Co ?! - zapytaliśmy razem z Leonem.
- Jak to co ? Przed chwilą sama mi to powiedziałaś. - powiedział szybko Fran.
- Chyba nie mamy wyjścia. - powiedział Verdas podając mi rękę. Spojrzałam wrogo na Fran. Szepnęła ciche '' przepraszam ''. A ja z chłopakiem poszliśmy na parkiet. Leciała wolna piosenka. Leon objął mnie w talii. Ja swoje ręce zarzuciłam na jego szyję. Kołysaliśmy się w rytm piosenki nie kiedy patrząc na siebie. Gdy nasze wzroki spotykały się zaczęłam robić się czerwona.
- Masz cudne rumieńce. - szepnął mi na ucho. Zaśmiałam się lekko. Uśmiechnął się do mnie.
- Jak tam u ciebie ? - zapytałam.
- Jakoś leki pracuje u ojca w firmie. - oznajmił niezbyt zadowolony. - A jak u ciebie ? Spotykasz się z kimś ? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Cieszę się ,że sobie kogoś znalazłaś. - pokazał rząd swoich białych ząbków.

*Francesca*

Patrzyłam na Leona i Violę szkoda ,że nie są już razem. Fajna z nich para była.
- Słodcy są. - powiedziałam widząc ich uśmiechy.
- Nie tak bardzo jak my. - powiedział Diego muskając mój policzek. Uśmiechnęłam się do niego. - A teraz tak na poważnie. Co mówiła ci Viola ? - zapytał patrząc mi w oczy.
- A to takie ważne.? To kobiece sprawy. - oznajmiłam.
- A nie mogę widzieć ? - zapytał. I co ja mam mu powiedzieć ? '' Wole ,żebyś nie wiedział o swoim własnym dziecku. '' ?
- Wole nie. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- A wiesz. Może dzisiaj wieczorem - szeptał mi uwodzicielskim głosem do ucha. - może postaramy się o małego szkraba ? - zapytał jeżdżąc nosem po mojej szyi.
- Diego...
- Dobra przesadziłem. - powiedział lekko smutny.
- Chciałbyś mieć ze mną dziecko ? - zapytałam.
- Fran. Skończymy ten temat..
- Odpowiedz..
- A czy to coś zmieni ? - zapytał.
- Tak. - powiedziałam.
- A jeśli tak to co ? - spytał patrząc na mnie.
- A wiesz ,że wtedy będzie dziewięć miesięcy bez seksu ? -zapytałam.
- Jestem na to gotowy. - powiedział.
- Wytrzymasz ?
- Będę musiał. Chcę takiego małego szkraba w naszym domu. - oznajmił z uśmiechem.
- Jesteś pewien ? - zapytałam. Kiwnął głową. - Połóż swoją rękę na moim brzuchu.
- Po co ?
- Zrób to. - powiedziałam ,a on to uczynił. - Wiesz... bo tam właśnie... mieszka nasze dziecko. - powiedziałam z uśmiechem.
- Nie ono tam nie mieszka. Ono tam dopiero zamieszka. - powiedział z uśmiechem.
- Jestem w ciąży. - powiedziałam szybko.
- Co ? - zapytał.
- Będziesz ojcem. - powiedziałam z uśmiechem.
- Będę tatą. - powtarzał patrząc się w jeden punkt. - Będę tatą. Czemu mi tego wcześniej nie powiedziałaś?
- Bo dzisiaj się rano dowiedziałam.
- Boże jak ja się cieszę. - powiedział przytulając się do mnie. Oderwał się ode mnie. - Verdas będziesz chrzestnym !!! - krzyknął mój mąż. - Będę ojcem !!! - krzyknął szczęśliwy Diego. A wszyscy goście się na niego spojrzeli.

==============================================



 Pierwsza rozmowa Leona i Violi po długiej rozłące :)
Fran w ciąży :*
Diego się cieszy :) 

A teraz : 

17 ( i więcej ) komentarzy = next 
Do następnego : *** 

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 23. Nawet ma lekkie dołeczki jak ja.


=======================================

*Leon*

Obudziłem się rano. Spojrzałem na zegarek ,który wskazywał godzinę 8:00. Pospałbym jeszcze ,ale muszę pomóc ojcu w firmie. Wstałem z łóżka i udałem się do  łazienki gdzie wziąłem prysznic i przebrałem się w czyste ubrania na dzisiejszy dzień. Następnie poszedłem do kuchni w celu zjedzenia czegoś na śniadanie. Zrobiłem sobie kanapki. Które zjadłem w ciągu pięciu minut. Wziąłem kluczyki do mojego auta i pojechałem do firmy.
- Dzień dobry. - przywitała się z uśmiechem sekretarka.
- Dzień dobry. - odpowiedziałem. Wjechałem windą na dziewiąte piętro i wszedłem do gabinetu mojego ojca.
- O Leon. Jesteś już. - zaśmiał się mój ojciec.
- Jestem. Jakieś zadania na dziś ? - zapytałem.
- Tak. Trzeba wybrać jakąś asystentkę. Mam nadzieje ,że dobrze wybierzesz. Ja muszę załatwić kilaka ważnych spraw.
- Oczywiście. - powiedziałem. - Kiedy one przyjdą ? - spytałem.
- O 9 mają być. - powiedział spoglądając na zegarek na jego prawej ręce.
- Dobrze. - powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia ,w którym znajdował się mój ojciec. Udałem się do gabinetu obok, który był mój. Usiadłem na skórzanym fotelu za biurkiem i zobaczyłem dużą ilość CV proponowanych asystentek.
- Luiso ,gdy przyjdą kandydatki na asystentki skieruj je do mnie. - powiedziałem do małego urządzenia na moim biurku.
- Oczywiście panie Verdas. - odpowiedziała. Spojrzałem jeszcze raz na CV było ich naprawdę dużo. Mamy duży i trudny wybór. Zbliżała się już godzina 9:00. Za chwilę przyjdą kandydatki. Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałem ,a do pomieszczenia weszła piękna i wysoka blondynka.
- Na w sprawie o prace. - powiedziała.
- Proszę usiądź. - powiedziałem uprzejmie wskazując na fotel na przeciw mnie. Spojrzałem na CV dziewczyny. - Ty jesteś Vanessa. Tak ? - zapytałem dla pewności.
- Tak. - odpowiedziała.
- Dlaczego chcesz u nas pracować ? - spytałem.
- Pracowałam już na takim stanowisku i straciłam tę pracę. Myślę ,że sobie poradzę. - oznajmiła.
- Dobra będę szczery. - powiedziałem ,a po chwili dodałem. - Jestem strasznie leniwy. Nie chce mi się gadać z tymi wszystkimi dziewczynami. Więc dostajesz tę pracę. Poza tym jesteś bardzo piękna i masz bardzo duże doświadczenie w tej branży. - powiedziałem. - Mam nadzieje ,że się na tobie nie zawiodę.
- Dziękuje. Od kiedy mogę zacząć ? - zapytała.
- Nawet od zaraz. Twój gabinet jest naprzeciwko mojego. - oznajmiłem. Wstałem od biurka i odprowadziłem ją do drzwi. Gdy wyszliśmy z mojego biura na korytarzu czekało ok. 30 kobiet. Domyśliłem się ,że chcą mieć tą pracę.
- Już nie poszukuje asystentki. - powiedziałem ,a wszystkie sobie poszły. Na korytarzu zostałem tylko ja i Vanessa. - Tu są drzwi do twojego miejsca pracy. - powiedziałem i otworzyłem drzwi. Kobieta od razu zasiadła za swoim biurkiem z uśmiechem. - Mam nadzieje ,że będzie ci tu dobrze. - oznajmiłem.
- Oczywiście. W tamtej firmie nie miała nawet swojego pomieszczenia. - zaśmiała się.
- No to się cieszę ,że ci się podoba. Możesz tu sobie przynieść jakieś rzeczy prywatnie. Do tego pomieszczenia masz tylko ty klucze no i oczywiście sprzątaczki. - powiedziałem. Podając jej komplet kluczy.
- Dziękuje. - powiedziała z uśmiechem.
- Ja już muszę iść. A i mam dla ciebie  pierwsze zadanie.
- Jakie ? - zapytała.
- Proszę zrób mi kawę. Nie miałem kiedy wypić w domu. - oznajmiłem.
- Oczywiście. - powiedziała z uśmiechem. Udałem się do siedziby mojego ojca. Zapukałem lekko ,a gdy usłyszałem ciche '' proszę '' wszedłem.
- Co chciałeś ? - zapytał mój tata unosząc głowę znad papierów.
- Znalazłem asystentkę. - oznajmiłem szczęśliwy siadając naprzeciwko niego.
- Jest dopiero 9;15 ,a kandydatek było chyba ponad 30. - powiedział zdziwiony. - Jak ty to zrobiłeś ?
- Pierwsza mi się spodobała . - wyjaśniłem.
- Pewnie ma dobre doświadczenie... - zaczął.
- Tak i oczy i ten jej uśmiech. Nawet ma lekkie dołeczki jak ja.- rozmarzyłem. - Ideał dziewczyna. - podsumowałem.
- Ty ją zatrudniłeś bo jest dobra czy piękna. ? - zapytał mój ojciec.
- I to i to. Ale.. bardziej ,że jest piękna. Blondynka o długich nogach....
- Weź ty się lepiej do pracy. - zaśmiał się mój ojciec. Uśmiechnąłem się do niego i wyszedłem z gabinetu. Na korytarzu była nowa asystentka.
- Panie Leonie. Kawa jest u pana na biurku. Pozwoliłam sobie sama tam wejść. - powiedziała z uśmiechem.
- Dziękuje. - powiedziałem ze szczerym uśmiechem. Udałem się do mojego pokoju służbowego i sadłem za biurkiem. Uzupełniałem jakieś luki w papierach ,popijając kawkę.

*Violetta*

Siedzę sobie w salonie z moim ukochanym Zackiem. Wziął wolne ,bo stwierdził  ,że spędzamy za mało czasu ze sobą. Słodki jest.
- Co będziemy robić ?  - zapytałam.
- A co moje kochanie chce robić ? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Może pojedziemy na plażę ? - zapytałam.
- Chcesz ?
- Bardzo.
- To weź co ci potrzebne i widzimy się za pół godziny obok samochodu. - oznajmił szczęśliwy.
- Pół godziny to mało daj mi godzinę. - powiedziałam muskając jego usta. Zaśmiał się.
- Dobrze masz godzinę. - zaśmiał się i wbił się w moje usta namiętnie je całując.

==============================

Jak się podoba 23 ? 
Mi tak sobie. 
Co w następnym rozdziale ? 
Przekonacie się w następnym rozdziale xD 
A tak bez kitu to spotkanie Leonetty po paru latach :) 
Czy coś zaiskrzy ? 
Nie wiem c; 
Teraz 

16 ( i więcej ) komentarzy = next. 
Do następnego : **

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 22. Dla ciebie wszystko.


=========================

( 7 lat później )

*Violetta*

Przez te 5 lat dużo się zmieniło. Mam 25 lat. Nie jestem już z Leonem. Pokłóciliśmy się o jakieś bzdet. Nie utrzymujemy kontaktu. Mam chłopka Zacka. Utrzymuje kontakty ze znajomymi. Czy brakuje mi Leona ? Prawdę mówiąc nie wiem. Czasem tak ,ale czasem cieszę się ,że z nimi  nie jestem. Francesca bierze ślub w sobotę. Tam go zobaczę po raz pierwszy od 5 lat. Może się zmienił. Cieszę się szczęściem Fran.  Będzie miała swój najważniejszy dzień w swoim życiu. Oczywiście razem z Diego. Są naprawdę wzorcową parą. Muszę sobie kupić jakąś sukienkę na tą okazję. Niestety ,albo stety mój były ma być świadkiem. Zadzwonię do Francesci i zapytam o sukienkę dla mnie. Wzięłam do ręki mój telefon i zadzwoniłam do mojej przyjaciółki.  Po dwóch sygnałach odebrała.
F : Hej Violu.
V ; Hej Fran. Dzwonie w sprawie sukienki na twój ślub. Ja mam ją wybrać czy ty to zrobisz ?
F; Miałam właśnie iść po sukienkę dla mnie. Co teraz robisz ?
V ; W sumie to nic.
F ; Może pójdziesz ze mną.
V: Jasne. To o 15:00 ?
F ; Mi pasuje. Spotkajmy się przed centrum.
V ; Dobrze. Pa.
F ; Pa..
Jest 14:30. Za jakieś 15 minut wróci Zack z pracy. Muszę się przebrać. Weszłam do naszej sypialni tak mieszkamy razem i zaczęłam szukać w szafie odpowiednie ubranie na dzisiaj. Wybrałam top i szorty do tego włożyłam trampki za kostkę. Zeszłam na dół wyciągnęłam z lodówki picie i napiłam się z kartonu. Do kuchni wszedł mój chłopak.
- Hej skarbie.- powiedział z uśmiechem.
- Hej misiu. - odpowiedziałam wbijając się w jego usta.
- Może... byśmy... tak... - mówił między pocałunkami.
- Przepraszam. Umówiłam się z Fran. Musimy wybrać sukienki na wesele. - wyjaśniłam.
- Oczywiście. - powiedział. Musnął jeszcze raz moje usta.
- Muszę lecieć. -oznajmiłam.
- Bawcie się dobrze. - powiedział jeszcze przed moim wyjściem. Uśmiechnęłam się do niego. Wyszłam z naszego wspólnego domu. Skierowałam się do centrum. Gdzie czekała na mnie Francesca. Zobaczyłam ją. Przytuliłyśmy się na przywitanie.
- Dzięki ,że mi pomożesz. - powiedziała uśmiechnięta.
- Nie ma za co.  Musisz pięknie wyglądać. - zaśmiałam się lekko.
- Idziemy ? - zapytała.
- Tak. - odpowiedziałam krótko. Weszłyśmy do centrum handlowego i skierowaliśmy się  sklepu z sukniami ślubnymi. Fran opowiedziała jaką chce sukienkę i przynieśli parę kreacji ,które ma zmierzyć. Ostatecznie wybrała piękną białą sukienkę.
- Bardzo podoba mi się ta sukienka. - oznajmiła Fran.
- Musimy dobrać welon i buty. - powiedziałam.
- Weźmy ten. - pokazał jedne piękny welon. Był długi ,ale nie za długi. Buty wybrała na lekkim podwyższeniu. - Trzeba za to zapłacić i pójść po jakąś sukienkę dla ciebie. - powiedziała z uśmiechem. Zapłaciła za swoją sukienkę i poszłyśmy do innego sklepu. Kupiłyśmy sukienkę do połowy ud i bardzo obcisłą i oczywiście czerwoną. Lubię w takich chodzić. Lubię jak mężczyźni się za mną oglądają. Czuje wtedy ,że mnie pożerają wzrokiem.
- Dobra. Powiem Leonowi ,żeby kupił sobie czerwony krawat. - powiedziała. - W końcu jesteście świadkami.
- Leon... Co tam u niego ? - zapytałam.
- Nic ciekawego. Mieszka sam. Miał jakąś dziewczynę ,ale może przez góra 2 tygodnie. - zaśmiał się. - Często się o ciebie pytał. Ale teraz chyba już zapomniał.
- Mimo ,że się pokłóciliśmy życzę mu jak najlepiej. - powiedziała.
- Chciałabym ,żeby było tak jak dawniej. We czwórkę spędzaliśmy czas. - zaczęła wspominać.
- Nie potrafiłabym z nimi już być. Mam Zacka ,którego kocham. - powiedziałam.
- Tak. Czasy się zmieniły. - oznajmiła.
- Dobra koniec tego. Pomóc ci w czymś jeszcze. ? - zapytałam.
- Nie. - powiedziała z uśmiechem.
- Ja już muszę zmykać. Jak będziesz czegoś potrzebowała to zadzwoń. - powiedziała i się  pożegnałyśmy. Zaczęłam iść w kierunku domu. Rozmyślając o Zacku. Pewnie czeka na mnie w domu. Przed domem stał samochód czyli nigdzie nie pojechał. Weszłam do domu.
- Wróciłam.- krzyknęłam lekko.
- Dobrze ,że jesteś zrobiłem kolacje. - no tak jest już po 19:00.
- A co przygotowałeś ? - zapytałam wchodząc do kuchni.
- Coś specjalnego. - oznajmił.
- A co ? - złapał mnie w talii.
- Łososia w sobie pomidorowym. - powiedział.
- To co lubię. - zaśmiałam się.
- Dla ciebie wszystko. - oznajmił z uśmiechem. Musnął moją szyje. Odchyliłam lekko głowę ,żeby miał większy dostęp.
- Misiu później. - powiedziałam.
- Dobrze. - musnął jeszcze moje usta i przytulił się do mnie. - Kocham się. - szepnął mi na ucho. Zarumieniłam się.
- Lubię jak to mówisz. - szepnęłam.
- A ja lubię to mówić. - zaśmiał się.
- Też cię bardzo mocno kocham. - oznajmiłam i wbiłam się w jego usta. Odwzajemnił pocałunek. Nagle poczułam ,że coś się pali.
- Misiu...
- Ćśśś... Nie przerywajmy tej chwili. - oznajmił całując mnie po raz kolejny.
- Coś się pali. - oderwałam się od niego.
- O nie ! - krzyknął i zaczął gasić palące się jedzenie. - Miało byś tak romantycznie. - powiedział przygnębiony. Przytuliłam się do niego.
- Zamówię pizze ,a ty to posprzątaj. - oznajmiłam biorąc do ręki telefon.

==========================================

Przepraszam za nieobecność. ; c 
Mam nadzieje ,że rozdział się podoba. :) 
Troszki się pozmieniało opowiadanie. Postacie są dorosłe. 
Wiem ,że nie ma Leonetty ,ale musi się coś dziać w końcu. 
Bo już zaczęłam przynudzać :) 
Już niedługo coś połączy Leona i Violettę :D 
Co ? 
Przekonacie się w następnych rozdziałach :) c; 
Komentujcie. :D 

15 ( i więcej ) komentarzy = next 
Do następnego : **

piątek, 5 grudnia 2014

I miejsce. Werkaa Blanco.

One Shot pt. ''  Narkotyki drogą do miłości "


On - 24 przystojny chłopak.  Szalenie przystojny, pociągający. Szaleje za nim wiele dziewcząt. Jednak on nie jest zbytnio zainteresowany. Ma kolegę, z którym jest wciągnięty w nałóg. Nałóg ach no tak. Są uzależnieni od narkotyków. Nawet są ich dilerami. Pewnego razu jedna osoba zmieni jego życie..
Ona-22 letnia dziewczyna. Szatynka o czekoladowych oczach. Śliczna, grzeczna, urocza. Ma chłopaka o imieniu Jason. Pewnego razu w jej życiu zdarzy się incydent, który wywróci jej życie do góry nogami.
<One shot będzie pisany z perspektywy Leona jak i Violetty>
*Violetta*
Kolejny niesamowity dzień w Buenos Aires.  Razem z Jasonem pałaszujemy śniadanie. Siedzę jeszcze w piżamie, a mój chłopak w bokserkach. Wepchnęłam resztę tosta do buzi i postanowiłam iść się ubrać. Podreptałam powolnym krokiem do łazienki. Rozebrałam się do naga i wzięłam prysznic. Zaraz po tym umyłam zęby, zrobiłam makijaż oraz ubrałam się w w ten zestaw. <Od aut: To ten drugi zestaw ;3> Poprawiłam włosy. Wyszłam z pomieszczenia. Mój chłopak podszedł do mnie i ucałował mój polik. Chwyciłam torbę, z którą chodzę na uczelnię i wyszłam z domu. Przechadzałam się uliczkami. Teraz została mi ostatnia ulica mianowicie najgorsza. Nazywała się "Chobinowskiego 4". Bałam się zawsze tam chodzić. Kręci się tam kilka podejrzanych typów. Właśnie weszłam w ich bramę a w niej stało kilka kolesi handlujących marihuaną. Gdy zobaczyli, że przechodzę pośpiesznie schowali woreczki do kieszeni. Jeden z nich podszedł do mnie i przycisnął mnie swoim ciałem do ściany.
-Nic nie widziałaś Rozumiesz? - warknął łapiąc mnie za szyję. Przytaknęłam delikatnie głową.
Wystraszona jak najszybciej chciałam od nich odejść lecz zatrzymał mnie głos jednego z dilerów:
-Stój. Skąd mamy pewność, że nas nie wydasz? -podszedł do mnie. Wow..Ten był zniewalająco przystojny. Kurde o czym ty myślisz!
-Nie nie wydam..-mówiłam przestraszona.
-Tsa jasne.-bąknął z ironią.-Od razu polecisz na policję.-zakpił.
-Nie, nie przysięgam...-dosłownie błagałam ich.
-Przydasz nam się. Weźcie ją.-rozkazał i zaciągnęli mnie do jakiegoś domu.
-Siedź. Niech ci nic głupiego nie przychodzi do głowy.-Zabrali mi telefon i torbę. Siedziałam tam dwie godziny. I nagle wparował do pomieszczenia ten przystojniak.
-Siema jak tam? - spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Srak! Puśćcie mnie! Mój chłopak pewnie się martwi! - łza spłynęła mi po poliku.
-Wysłaliśmy mu wiadomość, że nie wrócisz na noc.-oznajmił.
-Ile macie zamiar mnie tutaj trzymać? - łkałam.
-Tyle ile będzie trzeba. Nie płacz laleczko.-starł moje łzy. Pod wpływem jego dotyku moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Wypieprzaj.-wysyczałam.
-Za chwilę dostaniesz jedzenie.-mruknął mi do ucha i wyszedł. Wrócił po piętnastu minutach z sałatką i napojem mówiąc: "Jedz" . Zjadłam dosłownie wszystko. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Woow...Czułam się genialnie...odlot...Zajebiście. Nie byłam sobą. Stałam się odważna. Zaczepiałam wszystkich. Przystojniak wszedł do pokoju. Uśmiechnęłam się do niego.
-Chodź do mnie koocie..-wymruczałam.
-Widzę, że już się rozluźniłaś..-mruknął.
-Pewnie...Wiesz, jesteś cholernie przystojny i seksowny.-zaczęłam.-Pragnę cię.-wyszeptałam i wygięłam się przed nim niczym kotka. Przybliżył się do mnie i wbił w moje usta. Co się stało to chyba każdy już wie....
                                                                        ~♥~
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Poczułam jak robi mi się zimno. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Westchnęłam głośno. Czyli nadal tutaj tkwię. Spojrzałam w dół. O Boże jestem naga! Z kim ja to zrobiłam. Dookoła prezerwatywy moja bielizna i ubrania. Jestem delikatnie upaćkana spermą po brzuchu. Matko...Zdradziłam Jasona...On mi nie wybaczy. Pieprzyłam się z jakimś fagasem. Nie, nie nie! Byłam pod wpływem tego świństwa. Ale muszę przyznać było cudownie. Nie pamiętałam za bardzo tego seksu, ale wiem, że było mi dobrze.  Nie zdążyłam podnieść ubrań z podłogi, a do pokoju wpadł ten seksiak. Szybko zakryłam się kołdrą.
-Nie musisz się zakrywać widziałem cię nago.-odezwał się i uśmiechnął się cwaniacko.
-To nie znaczy, że teraz możesz. Nafaszerowaliście mnie tym świństwem! - rozpłakałam się.
-EEej..No nie płacz.-podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. Wtuliłam się  w niego jak przytulanka.
-Tęsknie za chłopakiem.-łkałam.
-Tak...Za chłopakiem.-odsunął się ode mnie.
-O co chodzi?
-Napisał na twój telefon, że wyruchał inną i jest lepsza.-oznajmił, a mi się niedobrze zrobiło.
-Nie kłam! - warknęłam. Pokazał mi wiadomość, a ja upadłam bezwładnie na łóżko.
-Był dupkiem, że stracił taką laskę jak ty.-pogłaskał mnie po nagim ramieniu.
-Jeśli myślisz, że po tym tekście będę twoja to się grubo mylisz.-schowałam twarz w poduszki.
-Co? Nie podobam ci się ani trochę? - mruknął.
-N-nie...Nie znam cię! Porwaliście mnie nafaszerowaliście tym świństwem! Nienawidzę cię! -wrzasnęłam z pod poduszki.
-Ymm..W takim razie jestem Leon.-przedstawił się.
-Violetta.-bąknęłam.-Teraz wypad chcę się ubrać.-nakazałam.
-Jasne, jasne...-podniósł ręce w geście obronnym i wyszedł. Westchnęłam głośno. W torbie miałam zapasowe ubrania do szkoły zawsze je biorę. Ubrałam się w nie. Po chwili szatyn wpadł tutaj jak torpeda, aż podskoczyłam.
-Co się dzieję?- zapytałam przerażona.
-Idziemy. Wstawaj.-rozkazał łapiąc mnie za ramię. Wyprowadził mnie z pokoju. Narzucił na mnie swoją bluzę i wyszliśmy z budynku. Wdychałam jego cudowne perfumy. Wsiedliśmy do auta i po paru minutach byliśmy na miejscu.
                                                                        ~♥~
-Ile za nią dajecie? - zwrócił się jeden obleśny facet do Leona i tego drugiego.
-Yhm..Pomyślmy...Pięćdziesiąt tysięcy, plus uncję marihuany.-odpowiedział ten drugi. Spojrzałam przerażona na Leona. Nie chcę! Nie!
-Stoi.-podali sobie rękę.-Mikey podaj panom pieniążki i towar.-zaśmiał się. Czarny Olbrzym wstał i podał walizkę z pieniędzmi i karton z narkotykami. Kolega Leona spojrzał do walizki i przeliczył kasę. Zgadzała się niestety. Marihuana była w porządku więc czas na mnie. Popchnął mnie w stronę obleśnego faceta spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach..
-Ładna, cycata. Ciekawe czy dobra w tych sprawach.-zaśmiał się szyderczo. Leon skinął ochoczo głową. Spojrzałam na niego z pogardą i miną w stylu: "Dlaczego?" .
-Dobra jedziemy.-zwrócił się do strażników. Wziął mnie za krocze i podniósł na ręce. Wsiedliśmy do pomarańczowego ferrari. Odjechali z piskiem opon. Siedziałam z tyłu razem z tym oblechem. Rozebrał mnie do bielizny. Siedziałam tam taka obnażona zawstydzona. Zaczął dotykać moich piersi macać je. Zaczął je lizać. Skrzywiłam się z obrzydzenia. Jak Leon to robił było o wiele lepiej. Rozchylił moje majtki i ściskał z całych sił moją kobiecość. Bolało. Jęknęłam z bólu. Co było błędem bo dostałam w twarz. Złapałam się za obolałe miejsce. Zaśmiał się kpiąco.
-Dokończę jak dojedziemy suczko.-warknął. Ubrałam na siebie pozostałe części ubrań.  Dwadzieścia minut i byliśmy w jakiś szopach. Zamknęli mnie w jednej z nich i wyszli. Po chwili obleśni facet wszedł do mnie. Wystraszyłam się. Nie chciałam dostać ponownie w twarz więc posłusznie wykonywałam jego polecenia:
-Gotowa jesteś? - pokiwałam przecząco głową.-Trudno. Na początek mnie obsłużysz. Później kolegów.-zaśmiał się. Rozpiął rozporek i ściągnął slipy, z których wyskoczył członek. Spojrzałam na niego z niesmakiem.
-Na co czekasz.-warknął podreptałam niepewnie do niego. Obrzydziłam się i zaczęłam mu obciągać. Dociskał moją głowę jeszcze bardziej. Gdy miał się spuścić weszli do szopy inni delikwenci.
-Mm..Patrzcie jaka suczka.-zaśmiali się chórem.-Co mamy zrobić? - zwrócili się do lorda.
-Co chcecie dziś jest wasza.-moje przerażenie sięgało zenitu. Zerwali ze mnie bluzkę majtki. Jeden z nich złapał moje pośladki i masował je. Dał mi siarczystego klapsa. Chciałam zawyć, ale wielki narząd uniemożliwiał mi to. Splunął po między moje pośladki, na co przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Wsunął swój instrument w moją dupę. Cholernie bolało. Z moich oczu leciały łzy. Kolejny zaś macał moją kobiecość, w którą bez zastanowienia wbił się. Miałam zajęte każde dziurki. Czułam się jak dziwka. Dlaczego mnie to spotkało...Myślałam, że Leon jest inny...Kolejnych dwóch obsługiwałam rękoma. Wszyscy doszli prawie w jednym momencie. Dostałam jeszcze strzała w twarz, za to, że byłam nie posłuszna. Bezsilnie opadłam na siano.  Gdy wyplułam nasienie oblecha na ziemię rzekł:
-Zlizuj to szmato.-posłusznie wykonałam polecenie. Tym razem już nie przyszli. Bolały mnie tamte okolice jak cholera. Ja pieprzę...Wyłam z bólu...Sytuacja powtarzała się kilka razy. Nie obchodziło ich, że miałam okres, czy, że mój narząd zaraz odpadnie i tak mnie posuwali. Na mojej skórze było coraz więcej ran. Jestem w ciężkim stanie nie mam siły.
-Ymm..Przez ten tydzień byłaś posłuszna...Łap.-rzucił mi paczkę narkotyków. Dzięki nim mam lepszy nastrój. Drżącymi rękoma otworzyłam foliową paczkę i wciągnęłam wszystko. Po nich zawsze byłam napalona i nie byłam sobą. Jeden z "łobuzów" wpadł do szopy.
-Oo..Cześć kocie wpadłeś do mnie? - wymruczałam seksownym głosem.
-Yy...-zaczął się jąkać. Wywróciłam teatralnie oczami. Podeszłam do niego i obsłużyłam jak trzeba.
-Wróć jeszcze.-szepnęłam...Po czym odpłynęłam.
*Leon*
Cały czas nie mogę przestać myśleć co te pieprzone skurwysyny robią Violettcie. Dlaczego pozwoliłem ją oddać. Nie mogę jej odbić, bo każde wejście jest obstawione. Muszę ją odkupić.
Wybrałem numer do Lorda odebrał po kilku sygnałach:
L: Oo...Postaraj się mocniej suko.-wyjęczał?
Le: Yymm...-odkaszlnąłem.
L: Aaa! Leon! Chcesz sprzedać mi kolejną niunię? Ta jest kiepska.
Le: Nie...Właściwie to chcę ją odkupić...
L: Nie ma opcji.
Le: Zapłacę każde pieniądze...
L: Wiesz ile będzie cię to kosztowało?
Le: Ile?
L: Twoje życie gnoju.-przełknąłem głośno ślinę.
Le: Trudno...
L: Jak chcesz...Spotkajmy się za dwa dni pod naszym mostem...Muszę ją dobrze wyruchać.
Rozłączyłem się.
Dla niej oddam nawet życie. To przeze mnie tam jest. Nic nie  zrobiła. Porwaliśmy ją, a później sprzedaliśmy.. Mam plan...
                                                                   ~♥~
Stoję pod mostem i czekam na Lorda. Podjechał tam spóźniony tym razem białym porsche. Wysiadł. Oczywiście z obstawą. Wyciągnął Violettę z bagażnika ubraną w skąpy strój. Pobita. Słaba wychudzona...I pewnie gwałcona codziennie. Następnie wyciągnął spluwę z kieszeni. Przełknąłem głośno ślinę. Widziałem na twarzy Violetty przerażenie. Wytrzeszczyła oczy. Nakierował na mnie rewolwer. Palec położył na spuście. Przymknąłem oczy...Byłem gotowy, na śmierć. Nagle poczułem jak upadam. I głośny strzał. Sturlałem się do rzeki. Ale ja żyję! W takim razie kto przyjął cios? Jak się okazało to Diego...Wyrwał pistolet od tyłu Lordowi i zabił go. Ochroniarze w panice uciekli. To wskakiwali do wody, lub odjechali białym sportowym autem. Widziałem jak Violetta przytuliła się do Diego i ucałowała go w usta. Zrobiło mi się źle. Smutno. Byłem zazdrosny. Wolę umrzeć niż mam patrzeć jak oni są w sobie zakochani. Podbiegli do mnie i wyciągnęli mnie z rzeki.
-Wszystko dobrze? - zapytała zmartwiona Violetta.
-Jasne.-bąknąłem pod nosem. Chciała mnie przytulić, ale się wyrwałem. Spojrzała na mnie z zdziwioną miną. Zauważyłem, że pod mostem leży cała uncja marihuany. Podniosłem ją i uciekłem stąd jak najszybciej. Mój kumpel i Viola lecieli za mną. Dobiegłem do domu...Rzuciłem uncję na łóżko. Położyłem się obok. Po chwili usłyszałem ciche pukanie do drzwi...
-Proszę...-odpowiedziałem z niechęcią.
-Co jest? - zapytała zmartwiona Violetta kładąc rękę na moim ramieniu.
-Nic, a co ma być...
-Dlaczego tak szybko uciekłeś? - podniosła jedną brew.
-B-bo...Mi się podobasz? A jak zauważyłem, że całujesz Diego to byłem zazdrosny..-wyznałem.
-Naprawdę? Ty mi też się podobasz. Skrzywdziłeś mnie tym, że mnie sprzedałeś za jebane narkotyki!-wściekła się.-Ale...Odbiłeś mnie...I chciałeś poświęcić życie dla mnie. To słodkie..-przyznała. -A Diego pocałowałam, bo uratował cię. To nic dla mnie nie znaczyło.-pogłaskała mnie po policzku. Przybliżyłem się do niej i wycałowałem jej usta. Tak mi ich brakowało.
-A to coś dla ciebie znaczyło ? - zapytałem po oderwaniu.
-Owszem.-ponownie wbiła się w moje usta. Gładziła mój tors.
-Dlaczego zawsze kochamy się po koce? - zapytałam zdezorientowany.
-Ymm..Nie wiem, ale czas to zmienić...-Całowaliśmy się bardzo brutalnie. Opadliśmy bezwładnie na łóżko. Co się stało chyba każdy wie.
                                                                          ~♥~
Obudziłem się w wyśmienitym humorze. Chciałem przytulić moją żabkę, ale przywitałem się pustą przestrzenią. Zorientowałem się, że moja ukochana stoi pod oknem w kusych majteczkach i koronkowym staniczku. Postanowiłem wykorzystać tę sytuację. Zakradłem się po cichu i ścisnąłem pośladek Violi. Aż podskoczyła.
-Weź mnie tak nie strasz.-zachichotała. Ja nadal masowałem jej pupcie.
-Jak wrażenia? Bez narkotyków.-wymruczałem jej do ucha całując szyję...
-Było cudownie...Pomimo tego, że byłam wcześniej gwałcona.-łza spłynęła jej po policzku.
-To wszystko moja wina.-odsunąłem się od niej.
-Nie Leon...Oni inaczej by cię zabili...-podeszła do mnie.
-I Co z tego? Zakochałem się  w tobie od pierwszego wejrzenia. Nie powinienem dać cię skrzywdzić.
-Proszę cię zapomnijmy o tym.-przytuliła się do mnie.
-Wciągnąłem cię w narkotyki...
-Heeej...Gdyby nie one nie poznałabym ciebie.-cmoknęła mnie w usta.
-W sumie racja...Ale żyłabyś spokojnie z Jasonem...
-Weź mi nie wspominaj o tym dupku..Nie potraktujesz mnie tak jak on prawda? - zapytała dla pewności.
-Nie śmiałbym. Już raz cię straciłem.-całowałem jej szyję.
-Czyli...Narkotyki były u nas drogą do miłości?
-Najwyraźniej tak..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Leon i Violetta żyli długo i szczęśliwie. Violetta zaszła w ciąże i urodziła Leonowi słodką Melanie.
Jest oczkiem w głowie tatusia. Porzucili nałóg i nie długo odbędzie się ich ślub.


=========================================

Blogi dziewczyn : 

czwartek, 4 grudnia 2014

II miejsce. Magda K.

One Shot pt. " Ideał? Nie! Ten jedyny " 

***Violetta***
Jest straszny upał. Wracam metrem z pracy do domu. Wokół mnie mnóstwo ludzi, każdy przeciska się by znaleźć wolne miejsce co o tej porze jest niemożliwe. Mam własną kawiarnię, prowadzę ją z moją przyjaciółką Ludmiłą, staramy się jak możemy by w środku było dużo ludzi ale też o to by panowała przyjazna atmosfera. Dziś był bardzo duży ruch, nogi mi odpadają a szpilki zdarły mi skórę na piętach. Uporczywie trzymałam się uchwytu i obserwowałam ludzi,zerkałam na swoją bransoletkę z moim imieniem Violetta, kątem okiem dostrzegłam mojego sąsiada.. Serce prawie mi stanęło, jego umięśnione ciało przyprawia mnie o dreszcze, a spojrzenie sprawia że się rumienie. Mieszkamy na przeciwko siebie a ja nawet nie wiem jak ma na imię. W końcu wysiadłam z metra do domu miałam jeszcze kilka przecznic, nie miałam już sił iść więc usiadłam na ławce i wyciągnęłam gazetę w której jest moje ogłoszenie, że szukam współlokatora. Z pieniędzmi mi się nie przelewa więc parę groszy mi się przyda.  Niechcący upuściłam komórkę, schyliłam się na trawę i dostrzegłam czterolistną koniczynę. Podniosłam ją i wsadziłam do portfela, zdjęłam szpilki z nóg i boso ruszyłam do domu. Gdy tylko prze kluczyłam drzwi zaczęłam ściągać z siebie ubrania,  nalałam wody do wanny i szybciutko weszłam do gorącej wody z pianą. Rozkoszowałam się chwilą. Nagle zaczął dzwonić mój telefon stacjonarny. Postanowiłam odebrać bo to może Lu wróciła wcześniej ze swojej randki. Naga poszłam do przedpokoju i odebrałam.
-Halo?
-Ymm czy dodzwoniłem się do Violetty Castillo? Ja w sprawie mieszkania. - usłyszałam męski głos w słuchawce
-Tak to ja, jest pan zainteresowany ?
-Tylko że jestem w Buenos Aires tylko przez krótki czas i chciałbym wynająć pokój na 4 tygodnie
-Nie ma problemu, może pan od jutra się wprowadzać
-Na prawdę? - nagle uświadomiłam sobie że stoję naga przy oknie a na przeciwko mnie w oknie stoi mój sąsiad i się uśmiecha
- Aaaaaaaa- zaczęłam krzyczeć i zasłoniłam się zasłoną
-Coś się stało ?
-Nie nie, do zobaczenia jutro o 10 - i szybko się rozłączyłam.

Następnego dnia

Czekam na swojego nowego współlokatora. Mam nadzieję że nie jest to stary obrzydliwy facet. Zjadłam śniadanie i włączyłam poranny program śniadaniowy. Po godzinie usłyszałam dzwonek, idąc do drzwi poprawiłam jeszcze włosy i spódnicę. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam zwyczajnego mężczyznę z niewielką torbą ze sobą, wpuściłam go do środka i zaczęliśmy się poznawać. Dowiedziałam się że ma na imię Leon i jest z meksyku. Nagle wparowała do mnie Ludmiła
-Violetta nie uwierzysz, poznałam takie ciacho ze oczy Ci ..oo a to kto? - zauważyła Leona siedzącego na kanapie z kubkiem kawy.
-No nie uwierzę - zaczęłam się śmiać - Lu to jest Leon, Leon Ludmiła, chcesz kawy? - zwróciłam się do swojej przyjaciółki. Po powrocie z kuchni zauważyłam jak Ludmiła flirtuje z Leonem, usiadłam na kanapie i przyglądałam się jej
-Ale masz mięśnie, trenujesz? - zapytała Lu dotykając jego ramienia
-Trochę - odstawił pusty kubek
-Co Cię tu sprowadza? - teraz ja zapytałam
-Zwiedzam - uśmiechnął się
-Tak sam?  - spojrzała się na niego Lu
-Sam, moja dziewczyna została w domu, pracuje ma na imię Lara - gdy Ludmiła to usłyszała lekko się przestraszyła i chyba zniechęciła. Ludmiła ma jedną zasadę : NIE BRAĆ ZAJĘTYCH, kiedyś sama została tak skrzywdzona. Postanowiłam pójść do sklepu po coś mocniejszego na rozluźnienie atmosfery.
Stałam przy półkach z alkoholem i wybierałam butelkę białego wina.
-Dobry wybór- odwróciłam się i dostrzegłam swojego sąsiada. Skamieniałam
-Myślisz? - uśmiechnęłam się\
-Tak, to moje ulubione - włożyłam dwie butelki do koszyka - Jestem Diego - przedstawił mi się i wyciągnął dłoń w moją stronę
-Violetta, miło mi - złapałam jego dłoń
-Mi jeszcze bardziej - ucałował ją, po prostu ideał..- Może dałabyś się zaprosić dziś do kina?
-Chętnie - uśmiechnęłam się
-To o 18 koło Twoich drzwi - puścił mi oczko i odszedł, a ja poszłam do kasy i domu. Cały czas miałam wielki uśmiech na twarzy.
-Coś Ty taka zadowolona? - zapytała Ludmiła
-Umówiłam się z moim sąsiadem - zaczęłam skakać
-Tym sąsiadem ? -podeszła do mnie
-Tak  - bardzo długo już z nikim nie byłam, swój ideał widziałam tylko w swoim sąsiedzie Diego. Parę razy podglądałam go w oknie.

Kilka dni później
Z Diego spotykałam się codziennie, czułe buziaki pod moim drzwiami sprawiały mnie o zawał. Tym razem  jestem u niego na kolacji.Jego mieszkanie jest poukładane w idealnym porządku w przeciwieństwie do mojego. Kończymy jeść przygotowanego przez Diego indyka. Wstał od stołu i podszedł do starego radia, włączył powolną muzykę i poprosił mnie do tańca, złapał mnie w tali a ja swoje ręce zarzuciłam na jego szyi i czule pocałowałam w usta.
-Przepraszam gdzie jest toaleta? - zapytałam
-Prosto i drugie drzwi na prawo - ruszyłam zgodnie ze wskazówkami. Po skończonej potrzebie umyłam ręce i wróciłam do salonu lecz nie było go tam, zobaczyłam że w jednym z pokoi pali się światło. Przy biurku siedział Diego
-Przepraszam, muszę odpisać na kilka wiadomości, nie gniewasz się? - zrobił słodką minę
-Nie - uśmiechnęłam się i usiadłam mu na kolanach, zaczęłam go delikatnie całować po szyi. On przeniósł pocałunki na moje usta, coraz bardziej pogłębiałam pocałunki, bardzo go pragnęłam.
-Na dziś wystarczy, odprowadzę Cię - odpowiedział i wstał z krzesła, oszołomiona ruszyłam za nim
Wyszłam z jego klatki i przeszłam przez ulicę, byłam strasznie napalona na niego a on mnie spławił.. Nie! Mam dość czekania wróciłam się i zadzwoniłam domofonem
-Halo?
-Mogę wejść?
-Violetta?
-Tak, mogę?
-Wchodź - szybko pędziłam po schodach na 3 piętro, Diego otworzył drzwi a ja natychmiast zaczęłam go całować. Przenieśliśmy się do sypialni i tam już zostaliśmy do  rana

Następnego dnia
Jestem na siłowni z Ludmiła, wczorajszy wieczór z Diego minął bardzo przyjemnie, to po porostu ideał. Biegniemy na bieżni i rozmawiamy na temat facetów Ludmiły.. w końcu nie wytrzymałam  i chlapnęłam
-Uprawiałam seks
-Co?! Z kim ? Z tym sąsiadem? - pokiwałam twierdząco głową - i jak? -pytała
-Normalnie- biegłam dalej
-Była gra wstępna czy od razu przeszliście do rzeczy? - uśmiechała się
-Była
-Ile?
-Godzinę
-Tak długo? Tylko pozazdrościć
-Nigdy nie czułam się tak dopieszczona, całował każdy skrawek mojego ciała
-W końcu znalazłaś swój ideał- Lu poprawiała swoją kitkę
-Tak, zdecydowanie tak....
-Kiedy się spotykacie?
-Dzisiaj
-A co z tym Twoim współlokatorem?
-W porządku, cały czas zwiedza, dopiero wieczorem przychodzi
-Przystojny jest
-I zajęty - zaśmiałam się

Wracamy właśnie z Diego z super knajpki, świetnie się bawiliśmy  i znowu wylądowaliśmy w łóżku, chociaż mi  to wcale nie przeszkadza są tego same zalety z takim facetem mogę cały dzień leżeć w łóżku.
-Kocham Cię - wyszeptał mi do ucha Diego
-Ja Ciebie też
Było miło.. chociaż strasznie mi  się nudzi, on cały czas sprawia mi przyjemność.. Każda kobieta by się cieszyła ale ja też chce mu się odwdzięczyć lub już przejść do konkretów...
-Może weźmiemy prezerwatywę? -zapytałam i już sięgałam ręką, lecz on ją zabrał
-Ciii.. - i znów zaczął mnie całować...
Następnego dnia, szybko się ulotniłam  z jego domu i wróciłam do siebie
-Oo wróciłaś, chcesz kawy? - zapytał Leon
-Tak poproszę - usiadłam na krześle
-Coś się stało? - zapytał i postawił kubek na przeciwko mnie
-Nie...- zapadła cisza- znaczy tak..
-Chcesz o tym pogadać?
-Miałeś kiedyś tak ze swoją dziewczyną że chciałeś ją tylko uszczęśliwić? - zapytałam
-Cały czas - uśmiechnął się
-Ale w sprawach seksu..- upiłam łyk kawy
-No nie koniecznie.. a co coś nie tak z Diego?
-Nie nie , wszystko z nim tak, tylko jak już coś się dzieje to jest nudno ...
-To był pierwszy raz?
-Nie, za pierwszym razem też na początku było długo ale później było bardzo miło i myślałam że to jest to ale okazało się troszeczkę inaczej...
-Może on chce cię troszkę dopieścić, nie przejmuj się..
-Może... Moi rodzice przychodzą jutro na obiad
-Nie ma sprawy, jak chcesz to się ulotnie - wstawił kubek do zlewu
-Nie nie, chciałabym żebyś został.. zaprzyjaźniliśmy się i nie widzę problemu byś został - podążyłam za nim
-W takim razie zostanę - musnął mój policzek i poszedł do swojego pokoju. Postanowiłam zadzwonić do Diega skoro Leon zostaje na obiedzie, to wypadałoby zaprosić mojego chłopaka.. pierwszy raz powiedziałam na Diego chłopak.. Niestety.. Diego wtedy pracuję i nie może przyjść.. No cóż trudno..

Następny dzień - rodzinny obiad
-To Ty jesteś chłopakiem mojej córki? - zapytał mój tata
-Nie nie , my jesteśmy przyjaciółmi, tylko mieszkamy razem- chyba nie zdał sobie sprawy że to głupio zabrzmiało..
-Tato - zwróciłam się do swojego ojca- to jest Leon mój współlokator, jest z Meksyku a mój chłopak ma na imię Diego
- A gdzie jest? - dodała moja mama
-W pracy, zapraszam do stołu
-Coś kręci - szepnął mój tata do mamy, puściłam to mimo uszu i zajadałam się pieczonym kurczakiem z sałatką. Moi rodzice bardzo polubili Leona.. aż za bardzo.. a szczególnie moja mama. Atmosfera była niesamowita, wszyscy się śmiali i dobrze bawili .
-Leon mam w garażu u  nas w domu stoi mój motor, niestety Maria nie pozwala mi na nim jeździć, chciałbym Ci go dać w prezencie
-Na prawdę? Mówi pan serio?
-Jasne że serio - zaśmiał się mój ojciec
-To pojedźmy do nas i jutro sobie wrócicie - posprzątałam po obiedzie i z moimi rodzicami pojechaliśmy do mojego rodzinnego domu. Wieczorem poszliśmy do mojego dawnego pokoju.
-Mogę spać na kanapie - wskazał Leon na starą kanapę
-No coś Ty, jakoś się pomieścimy, ta kanapa jest bardzo niewygodna nawet do siedzenia  - zaśmiałam się
-Jesteś pewna?
-Tak, przecież chyba mnie nie przelecisz?
-Hahaha jeżeli Ty mnie nie przelecisz to mogę z Tobą spać
-To dobranoc -uśmiechnęłam się
-Dobranoc - chciał mnie pocałować w polik, lecz lekko przechyliłam głowę i pocałował mnie w usta
-Przepraszam, nie chciałam.. nie wiem jak to mogło się stać..
-Tak- zaczął drapać się nerwowo po głowie- oboje tego nie chcieliśmy, chodźmy spać - położyliśmy się na łóżku i zasnęliśmy..
Następnego dnia wcześnie rano wróciliśmy do domu motorem teraz już Leona. Zsiadałam z motoru i usłyszałam znajomy głos..
-Diego? - zdziwiłam się..
-Gdzie byłaś wczoraj wieczorem ?
-U rodziców
-Z nim? - wskazał na Leona
-Tak, coś się stało?
-Nie
-Idziemy do Ciebie? - zapytałam
-Yhym - pociągnął mnie za rękę do jego mieszkania
-Nie kochasz mnie - powiedział gdy usiedliśmy na skórzanej kanapie
-Co?
-Wtedy gdy powiedziałem ze Cie kocham to odpowiedziałaś tylko ja Ciebie też.. To nie to samo
-Czemu tak uważasz? - po części ma rację... Nie kocham jego.. tylko ten ideał o którym całym czas myślałam...
-Kochasz kogoś innego
-Nie..
-Nie oszukuj samej siebie, widziałem jak patrzysz na Leona - skwitował
-Na Leona? - uniosłam ze zdziwienia brwi
-Tak, nie powiesz że nic się nie wydarzyło wczoraj
-Nic sie...
-Nic nie mów...
-Czyli to koniec?
-Kocham Cię ale chyba to nie to...
-Chyba masz rację, jesteś facetem idealnym lecz chyba zakochałam się właśnie w tym a nie w Tobie i w pewnym momencie zaczęło mi to przeszkadzać... To że podczas seksu potrafiłeś wstać i poskładać ubrania - zaczęłam się śmiać
-To nie jest śmieszne..
-Tak, przepraszam, czyli co koniec?
-Koniec
-To na razie
-Pa - i wyszłam z jego mieszkanie i udałam się do siebie
Gdy wróciłam do domu w środku nie było Leona, cały dzień siedziałam sama a wieczorem poszłam spać

***Leon***
Od razu gdy Violetta poszła do Diega pojechałem do Ludmiły, do ich kawiarni musiałem z nią porozmawiać
W środku było sporo ludzi. Jestem tu pierwszy raz i już mi się podoba
-Ludmiła? - zawołałem
-Ooo Leon, siadaj, napijesz się czegoś
- A masz coś mocniejszego? - zapytałem
-To jest kawiarnia a nie klub nocny
-To wody- nalała mi do szklanki i podała
-Chciałeś pogadać
-Tak..
-No to mów..
-Zakochałem się
-No tak , przecież jesteś z tą .. no jak jej tam.. Larą
-Nie nie jestem, zerwaliśmy już dawno - wyjaśniłem
-To czemu mi wtedy powiedziałeś że....
-Bo się do mnie przystawiałaś...- przerwałem jej
-I wszystko jasne- zaśmiała sie - To kto jest tą szczęściarą
-Violetta
-Ale przecież ona jest z Diego..
-No właśnie..
- I co teraz zrobisz?
-Wyjeżdżam, dziś..
-Oddasz jej ten motor? Bo to jej ojca jest.. lecę samolotem do domu więc nie zabiorę go ze sobą..
-Chciałbyś zostać
-Jasne że tak ale nie mogę..
-Rozumiem.. oddam  go jej, o której masz samolot ?
-Za 6 godzin, mam dużo czasu, spakowałem się już i nie wracam do Violetty do domu... nie chcę jej spotkać i spojrzeć w jej oczy bo zatonę i nie będę umiał odejść..
-To trzymaj się - przytuliłem ją na pożegnanie i pojechałem taksówką na lotnisko.

***Violetta***
Rano obudziłam się i zajrzałam do pokoju Leona, był pusty. Nie było żadnych jego rzeczy, na łóżku leżała tylko koperta z pieniędzmi na za wynajęcie pokoju. Usiadłam na jego łóżku i zadzwoniłam do Ludmiły by wszystko jej opowiedzieć.
-.....
-Czyli już nie jesteś z Diego? Dobrze słyszę? - pytała a raczej krzyczała Ludmiła mi do słuchawki w telefonie
-Tak.. a na dodatek Leon się już ulotnił i no go nie ma.. - posmutniałam
-Czy Ty aby się teraz smucisz?
-Co ? Niee nie nie
-Kłamiesz! Czuję to
-Tak tak kłamię! Zadowolona ?!
-Bardzo bo on Cię kocha idiotko !
-Co Ty gadasz... przecież on jest z Larą!
-Nie jest i wraca dzisiaj do Meksyku!
-Skąd to wiesz?
-Gadałam z nim dzisiaj, mam Twój motor, zostawił go..
-Poleciał już ?
-A co Ci tak zależy?
-Nie zależy..
-Nie .. Jasne ze Ci uwierzę ...
-No taaak
-Zakochałaś się?
-Nie
-Nie? A ja mam kota
-Nie masz kota...
-No właśnie..
-Dobra zakochałam się ale go już nie ma..
-O 18 ma samolot, jedź i nie zepsuj tego..
-Dzięki pa - rozłączyłam się, zabrałam torebkę, zbiegłam na dół i próbowałam złapać taksówkę. Jednak żadnej nie było, byłam wściekła..
-Podwieźć Cię? - usłyszałam głos Diega
-Nie, nie złapie taksówkę..
-No raczej nie złapiesz, wsiadaj
-Dobra
-Dokąd jedziemy
-Na lotnisko - bardzo szybko dojechaliśmy na miejsce, wbiegłam na szpilkach na lotnisko i zaczęłam szukać Leona na wielkiej sali. Nigdzie go nie było. Szukałam i biegałam jak głupia po tym lotnisku a Leona nie znalazłam. Usiadłam na plastikowym siedzeniu i zakryłam twarz dłońmi
-Nie znajdę Cię  - mówiłam do siebie
-Kogo nie znajdziesz?
-Leon!  - wstałam i rzuciłam mu się na szyję
-Co Ty tu robisz? - zapytał
-Szukałam Cię
-Po co? Gdzie masz Diega?
-Nie jestem już z nim, wczoraj wieczorem się rozstaliśmy..
-Aha..
-Wracasz?
-Wracam..
-Rozmawiałam z Ludmiłą
-I ?
-Noo.. nic- czy on nie zamierza nic powiedzieć..
-Oddała Ci motor?- zapytał
-On jest Twój, nie zostawiaj go tu..- cisza, cały czas na mnie patrzył swoimi pięknymi oczami..- Nie zostawiaj mnie - dodałam ciszej
-Co?
-Zakochałam się
-To po co się rozstałaś z Diego?
-Bo zakochałam się w Tobie - spojrzałam na swoje buty, on podszedł do mnie i podniósł mój podbródek .
-Kocham Cię - szepnął
-Kocham Cię - pocałowałam jego czubek nosa  -Wiesz w dzień który do mnie zadzwoniłeś w sprawie mieszkania znalazłam czterolistną koniczynę i myślałam że szczęściem było to że umówiłam się z Diego bo od zawsze o tym marzyłam o prawdziwym ideale o którym od zawsze marzyłam ale prawdziwym szczęściem które mnie spotkało to był Twój telefon i Twoje przybycie do mnie. Ty jesteś moim największym szczęściem.
-A Ty moim - mocno wbił się w moje usta a ja utonęłam w jego prawdziwym uroku. Wirowaliśmy wśród tłumu w swoich objęciach.

Zawsze myślałam że moim marzeniem jest mieć idealnego księcia z bajki jednak to nie o to chodzi w życiu.. W takim ideale zawsze będzie coś co prędzej czy później wyjdzie i nam się nie spodoba. Leon nie jest idealny ale każda kobieta marzyła by o takim facecie jakim jest Leon,bo to on jest moim księciem z bajki.

***Koniec***


============================

Blogi dziewczyn :

1. Werkaa Blanco
2. Rosalia Isabella Verdas
3. Patrycja 2001
4. Magda K.